czwartek, 15 października 2015

Rozdział 13 - Po szlabanie

  Miał rację. Już gdzieś w okolicach setnego powtórzenia zaczęła ją boleć ręka. Zdanie może nie było długie, lecz profesor wymagał od niej kaligrafii. Tymczasem Scoliari najpiękniejszego pisma to nie miała. Ba, notatki porównywalne były do hieroglifów, a poniektórzy śmiali się, że zapisuje je starożytnymi runami.  Właśnie dlatego, że musiała się mocno napracować nad ładnym i czytelnym pismem, skończyła swoje zadanie dopiero, gdy na horyzoncie pojawiły się pierwsze promienie słońca. Nie sądziła, że nauczyciel jest przekonany o tym, aby tak prosta kara miała zmienić jej nastawienie do niego. Domyślała się, że zrobił to po to, aby odwieść ją od nielegalnego wyjścia z zamku po ciszy nocnej bądź zrobienia czegoś jeszcze głupszego. Poza tym, w ten prosty sposób zmusił ją, aby myślała o czymś innym. Musiała przyznać, że niektóre czyny profesora były nawet skuteczne i wyglądało na to, że wiedział co robi. Poza tym... Zrugał Sharetę. Dziewczyna wspominając tamtą scenę uśmiechnęła się mimowolnie. Sytuacja zarówno żenująca jak i śmieszna. To było smutne, że każde następne pokolenie zdawało się być coraz mniej inteligentne, a jednocześnie bardziej roszczeniowe. Gdy zaś bierzemy taką osobę jak młodą Malfoy, sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana. Pochodzi z bardzo dobrej rodziny. Rodzice na wszystko jej pozwalają, ma dostęp do rodzinnej fortuny i z łatwością może zniszczyć wielu osobom życie. Ner zastanawiała się kiedyś, czego tak naprawdę oczekuje ślizgonka. Doszła jednak do wniosku, że chce być po prostu w centrum uwagi, a zatruwanie innym życia to po prostu jej hobby.
   Stanęła przy jednym z okien i wyjrzała na zewnątrz. Pozostałe dwie szkoły hucznie świętowały całą noc. Z gabinetu słyszała wystrzały sztucznych ogni. Nie widziała ich jednak, zajęta karną pracą. Mogła sobie tylko wyobrażać, jak to wyglądało. Nawet trochę żałowała, że ominęło ją takie przedstawienie. Teraz na statku było już cicho. Przynajmniej na pokładzie. Być może w uczniowskich kajutach jeszcze kończyli wznosić toasty za hrabiego. W skomplikowanej maszynie należącej do włoskiej szkoły była podobna sytuacja. Ciężko było słowami opisać ten dziwny pojazd. Zbudowany z wielu metalowych płyt. Niektóre miały miedziany odcień, inne były osmalone. Z przodu umieszczono duże okno, przez które było widać osoby, które z pomocą magii prowadziły to cudo. Z boku zaś znajdowały się obecnie otwarty właz. Najbardziej jednak niesamowite dla Scoliari były liczne rurki wypełnione wiecznie poruszającą się magmą, które wszystko pokrywały. Z pewnością tylko dzięki zaklęciom to się utrzymywało.
   Nagle poczuła, że ktoś intensywnie się jej przygląda. Przeszył ją nieprzyjemny dreszcz. Dość szybko namierzyła osobę siedzącą na dachu tej cudacznej maszyny. Choć Scoliari nie widziała zbyt dobrze, to dałaby sobie rękę uciąć, że to Danielle. Prawdę powiedziawszy, skłamała, mówiąc opiekunowi, że wie co nie co na temat rywali. Na temat tej reprezentantki... Nie wiedziała praktycznie nic. Z plotek słyszała, że do najmilszych nie należy. Poza tym, znała tylko jej imię, nazwisko oraz szkołę do jakiej uczęszczała. Ach, no i to, że trzymała się z takim jednym dziwnym chłopakiem z Ignaspherii. Nereza nie pałała do niego sympatią. Wolała omijać go szerokim łukiem. Dlaczego? Nie wiedziała. Jednak ufała swej intuicji. Nigdy źle na tym nie wyszła. Teraz, po kilku godzinach, gdy złość już z niej zeszła, trzeźwiej spojrzała na świat. Miała problem i to duży. Już pomińmy fakt, że bierze udział w Turnieju. Chociaż przez tyle lat obserwowała zmagania innych to sama póki co nie wykazała się bystrością. Musiała zebrać informacje o rywalami jak najszybciej. A także w krótkim czasie opanować mnóstwo dodatkowego materiału. Bardzo nie lubiła się uczyć bez zapowiedzi , w dużych ilościach, w bardzo krótkim czasie. Oczywiście, jako Krukon uwielbiała zbierać wiedzę lecz nie pod presją.  Preferowała spokojniejsze tempo. Z chęcią od razu skierowałaby swoje kroki w kierunku biblioteki aby wypożyczyć kilka ksiąg, lecz o tej porze była jeszcze zamknięta. Musiała zatem wrócić do wieży. W sumie powinna się przespać i odpocząć, lecz stres działał lepiej niż najmocniejsza kawa.
   - ... i wtedy cię dopadnie - jak przez mgłę usłyszała ostatnie słowa zagadki. Jak na złość wcale ich nie słuchała i nie miała zielonego pojęcia jaka mogłaby być odpowiedź.
   - Cieszę się, że w końcu zdecydowałaś się wrócić do domu. Martwiłem się- usłyszała obok siebie - Czas - dodał na koniec, odpowiadając na zagadkę.
   - Dario! - z nie ukrywane ulgą powitała brata. Całe szczęście, że to on miał dziś nocny patrol.
   - Przykro mi.
   - Jakoś dam sobie radę... Muszę. A przynajmniej zachowam pozory dla innych... - zrezygnowała przytuliła się do chłopaka, gdy tylko przekroczyli próg pokoju wspólnego. Nikt inny na nią nie czekał. Wszyscy poszli już spać. Po co mieli świętować wybór uczennicy z ich domu, skoro się nie pojawiła na tym małym lecz hucznym przyjęciu? Nawet jeśli siedzieli dłużej, teraz nie pozostałym po tym żadne ślady. Zamkowe skrzaty już wszystko posprzątały.
   - Wierzę w ciebie. W końcu jesteś moją siostrą - pogłaskał ją po głowie. Nie na co dzień okazywali względem siebie uczucia tak wylewnie. Zazwyczaj nie czuli takiej potrzeby i tak wiedzieli, że to drugie stanie za nim murem niezależnie od tego, co by się nie działo. Jednak zdarzały się i takie momenty jak teraz, gdzie bez odrobiny czułości nie dało się ruszyć naprzód - Gdzie byłaś całą noc?
   - Na szlabanie.
   - Jak to? - ściągnął brwi - Nic mi nie wiadomo o tym, abyś jakiś zarobiła.
   - Dodatek specjalny od naszego opiekuna. Myślę, że po prostu chciał mnie czymś zająć, żebym się nie zadręczała.
    - Skoro tak uważasz... Nie podoba mi się to jednak. Bądź ostrożna. Szczególnie w kwestii Turnieju.
    - O to bym się nie martwiła. Jestem najsłabszym zawodnikiem... Nie powinni widzieć we mnie zagrożenia. Ale lepiej uważać. Nie będę kusić losu - obiecała, aby uspokoić brata. Odsunęła się od niego - Dobranoc.
   - Miłych snów, Ner - chłopak odczekał, aż ta zniknie w dalszym korytarzu, a dopiero potem ruszył do schodów, które kierowały się do jego dormitorium. Nie był pewien, czy dobrze się stało. Może i była zdolna, lecz jej nieobliczalne zachowania i wybuchy złości z pewnością utrudnią ukończenie zadań.

~*~

   - Czy ty w ogóle planujesz dzisiaj wstać? - Usłyszała karcący głos z typowym francuskim akcentem. Nakryła się mocniej kołdrą. Pracowała do rana i naprawdę nie widziała jej się wczesna pobudka - Nerezo!
   - Crow, odczep się... - wymamrotała nieprzytomnie, zdając sobie sprawę, że przyjaciółka wpakowała się już na łóżko, gotowa jednym ruchem różdżki zerwać z niej pościel. Tymczasem Scoliari wolała pozostać w swoim wygodnym okrągłym łóżeczku, z miękką kołdrą i ustawionym na niskim podwyższeniu w kącie pokoju, z dala od dużych okien, które rankiem ją wybitnie irytowały.
   - Non! Tu dois lever! En ce moment! *
   - O co ci chodzi? Jest sobota... Jedna z nielicznych szans, aby się wyspać w ciągu roku szkolnego. W moim wypadku, być może i w życiu.
   - Na Merlina, weź się w garść! Jest już po południu, a ty nadal w łóżku!
   - Ale wróciłam o świcie!
   - Właśnie! Gdzie ty byłaś?! Brat się martwił, Bianca, Raven się martwili... Ja się martwiłam! - podkreśliła ostatnie zdenerwowana. Scoliari słuchając wywodu, w końcu zrezygnowała z dalszego snu. Najwyraźniej nie dane będzie się wyspać. Przeciągnęła się, a następnie wysunęła spod kołdry - Tak więc?
   - Na szlabanie. Zresztą, Dario już dawno powinien był ci to powiedzieć. Spotkałam go rano przed wejściem - odpowiedziała trochę zdziwiona Nereza. Tymczasem francuzeczka pokręciła energicznie głową.
   - Nie. Szczerze powiedziawszy, nie widziałam go dzisiaj. - Usiadła na brzegu łóżka - Ucieszyłam się, że  wróciłaś, gdy cię zobaczyłam. Bałam się, że zrobisz coś głupiego. No wiesz... Przez to, że wybrali cię do Turnieju.
   - A gdzie zaufanie? - prychnęła młoda Scoliari. Bardziej jednak pochłonęło ją zastanawianie się nad tym, gdzie jest jej brat. Nic nie mówił o swoich planach. Może jest w bibliotece? Albo na nieoczekiwanym zebraniu prefektów?
   - Coś się stało?
   - Nie. Jestem tylko przewrażliwiona.
   - Przejdzie ci. Wróćmy jednak do mojej mowy motywującej. Nie mogę ci pozwolić gnić i popadać w depresję...
   - Crow - przerwała jej dziewczyna - Wszystko w porządku. Nie musisz mnie pouczać. Planowałam się dziś wybrać do biblioteki po parę książek. Mam zamiar się dokształcić przed pierwszym zadaniem. Jeśli zaś tylko znajdę lukę między zajęciami, chciałabym przećwiczyć niektóre rzeczy również w praktyce, nie tylko teorii.
   - Naprawdę? - La Mettrie ujęła jej dłonie.
   - Tak. Kilka godzin na szlabanie pozwoliło mi nieznacznie zmienić moje nastawienie...
   - To bardzo dobrze. Ważne, abyś podeszła do Turnieju...
   - ... względem zadań, które na mnie czekają. Co się zaś tyczy Zabiniego, radzę mu nie wchodzić mi w drogę - warknęła Nereza dokańczając swoją myśl.
   - Należy mu się!
   - A ja uważam, że utarłaś mu nosa samym faktem, że zostałaś wybrana - W progu pojawiła się Bianca.  Krukonka zaproszona gestem dłoni Crow weszła do środka. Oprócz nich, nikogo nie było w pokoju. Trzy, z pięciu identycznych łóżek, były posłane. U francuzeczki jak zawsze panował chaos i każdy się do niego przyzwyczaił, natomiast Ner... Chwilowo jeszcze nie ścieliła swojego. - To oznacza, że czara uznała cię za bardziej godnego reprezentanta szkoły od niego. Tego raczej się nie spodziewał.
    - Myślę, że jemu jest to obojętne - odparła nieprzekonana blondynka.
    - Ewentualnie, jak Velorun powie, że czara jak zawsze jest beznadziejna i nie potrafi rozpoznać prawdziwego talentu... Bla, bla, bla - uśmiechnęła się niewinnie La Mettrie.
   - Co jednak jeśli mu zależało? - Najmłodsza dziewczynka po zadaniu pytania zepchnęła swoje koleżanki z łóżka i ruchem różdżki zrobiła porządek z pościelą, nim Nereza zdążyła zaprotestować - Może będzie cię postrzegał jako kogoś równego sobie, a nie tylko jak osobę nie do końca czystej krwi z pokręconym rodzinnym życiorysem?
   - Albo będzie po prostu względem mnie jeszcze bardziej złośliwy. Zostawmy Zabiniego w spokoju. Wcale mnie nie interesuje jego podejście do mnie. Jestem na niego wściekła i to mi wystarczy. A jeśli mi się uda przez przypadek uwolnić jakieś straszne zwierzę podczas jednego z zadań, to mam cichą nadzieję, że to akurat jemu zrobi krzywdę.
   - Jak zawsze jesteś rozkoszna, ma cherie.
   - Nie powinniśmy żywić nienawiści względem bliźnich - upomniała je Bianca - To nieetyczne.
   - Jakoś mnie to nie przekonuje - Scoliari zniknęła w łazience. Potrzebowała się doprowadzić do porządku. Jak rzadko kiedy, zajęło jej to zaledwie niecałe dziesięć minut - Kto idzie ze mną do biblioteki? - Toleno natychmiast wykazała żywe zainteresowanie, natomiast była uczennica Beauxbaton westchnęła cierpiętniczo i łaskawie podążyła za swoimi przyjaciółkami.
    - Co konkretnie planujesz wypożyczyć? Będziesz szlifować to, co idzie ci najlepiej czy skupisz się na przedmiotach, które sprawiają ci najwięcej trudności? - Trzecioklasistka jak zawsze wykazała się dojrzałym podejściem.
    - Szczerze powiedziawszy, chciałam zrobić i to i to. Zdaję sobie sprawę, że będzie niezwykle skomplikowane i prawdopodobnie w połowie porzucę niektóre rzeczy, lecz nie chcę poddawać się na starcie. Chcę ukończyć zadania. Nawet, jeśli wiem, że nie wygram Turnieju.
   - Jesteś utalentowaną czarownicą. Z pewnością sobie poradzisz i zaskoczysz nas wszystkich.
   - Bianca, nie przeceniaj mnie. Znam swoje możliwości. - Przez dłuższy czas przemierzały szkolne korytarze w milczeniu. Nereza nie rwała się do rozmowy, analizując w myślach, czego tak naprawdę będzie potrzebowała. W końcu to ona była największą fanką Turniejów organizowanych w jej szkole i pamiętała bardzo wiele szczegółów z nimi związanymi. Z całą pewnością mogła zatem porzucić zgłębianie wróżbiarstwa, nigdy w żadnym zadaniu nie występowało. Starożytne runy również mogła sobie darować. O numerologii i historii magii nie wspominając... Pozostałe przedmioty wymagały jednak od niej intensywnego powtórzenia. W szczególności dotyczyło to eliksirów oraz zielarstwa, z których najlepszych stopni nie miała. Pozostawała jeszcze kwestia latania na miotle. Wyjątkowo za tym nie przepadała, a biorąc pod uwagę jak często zadania się do tego sprowadzały, będzie musiała poprosić nauczyciela o wypożyczenie miotły i zgodę na kilka godzin ćwiczeń. Tak wiele do zrobienia, a tak mało czasu... - Dziewczyny - Scoliari zatrzymała się przed drzwiami biblioteki i odwróciła w ich stronę - Bardzo was proszę, niezależnie od wszystkiego, nie udzielajcie mi wskazówek. Chcę sama przejść przez wszystkie zadania. 
   - Jesteśmy twoimi przyjaciółkami...! - Oburzyła się Crow.
   - Proszę.
   - Nerezo! Przecież wiadomo, że każdy uczestnik otrzymuje jakąś pomoc!
   - Nie chcę jej. Proszę, uszanujcie moją decyzję.
   - Dobrze, niech tak będzie - Zgodziła się Bianca.
   - Ale...! - Dalej opierała się francuzeczka - Och, niech ci będzie. Ale wiedz, że w każdej chwili możesz do nas przyjść, a my ci pomożemy.
    - Dziękuję - Reprezentantka weszła w końcu do biblioteki. Cichym "dzień dobry" powitała bibliotekarkę i spokojnym krokiem ruszyła w kierunku interesujących ją działów. Krukonki idąc gęsiego, przemierzały liczne regały, pełne ksiąg i pergaminów, pnących się na dwa piętra w górę. Nie łatwo było znaleźć coś w tym gąszczu, a lewitujące tomiska wcale tego nie ułatwiały. Co prawda na dole każdego regału, przy stoliku, znajdował się spis ksiąg, i wystarczyło różdżką stuknąć w odpowiedni tytuł, by do ciebie przyleciał, lecz tłum przy nim się kręcący to utrudniał.
   - Szukasz poradnika "Jak nie zrobić z siebie idiotki podczas Turnieju Trójmagicznego"?
   - To akurat było mało śmieszne, Velorun.
   - Owszem. Za to smutne i prawdziwe. To wstyd, że mamy reprezentanta w twojej osobie.
   - Następnym razem zgłoś się sam - Scoliari stuknęła końcem różdżki w listę i z głośnym hukiem na stole wylądowało opasłe tomisko - Jeszcze masz coś do powiedzenia?
   - Nie traktuj mnie w ten sposób! - Chłopak syknął złowieszczo, podchodząc do krukonki. Niebezpiecznie blisko przysunął do niej swoją twarz.
   - Dla mnie, twoje pochodzenie jest bez znaczenia. Czyny i charakter sprawiają, że odzywam się do ciebie tak a nie inaczej.
   - Na twoim miejscu, uważałbym na słowa. Może to się dla was źle skończyć. 
   - Znowu straszysz mnie swoim ojcem? Niewiele może nam zrobić. Dobrze wiesz, że tam skąd pochodzę nie ma takich wpływów. 
   - Do czasu - uśmiechnął się perfidnie, knując coś nadzwyczaj niedobrego - Wszystko może w końcu się zmienić.
   - Owszem, tak jak moja cierpliwość do ciebie może się skończyć.
   - Próbuj, to wylecisz z tej szkoły. 
   - Na razie jednak nie mam zamiaru psuć sobie reputacji.
   - Tchórzysz, Scoliari?
   - Nie. Staram się być tą mądrą w tej rozmowie.
   - Co najwyraźniej ci nie wychodzi.
   - To tylko twoje zdanie - Wzięła pod pachę opasłe tomisko. Wyminęła wściekłego Malfoya. Groził jej nie raz i nie dwa, jak ponad połowie szkoły. Tylko, że im był starszy, tym jego słowa wydawały się być coraz bardziej realne. Już nie był gówniarzem, który dopiero co przekroczył próg Hogwartu. Teraz był następcą swojego rodu. Mógł znacznie więcej. Gdy dorośnie, wraz ze swoją siostrą będzie mógł uczynić wiele złego. Do tego czasu, Nereza miała jednak nadzieję usunąć się z jego życia. A tymczasem...
   - Ner! Mamy dla ciebie książki! - Crow pomachała do niej z daleka. Krzyk jednak nie przeszedł niezauważony i natychmiast przy niej znalazła się bibliotekarka wyczulona na nieodpowiednie zachowanie, tak więc La Mettrie właśnie potulnie przepraszała starszą panią obiecując poprawę. Blondynka uśmiechnęła się. Może jednak nie będzie tak źle?



______________

* Nie! Musisz wstać! W tej chwili!

6 komentarzy:

  1. Cześć :)
    Szkoda, że Nereza została pozbawiona możliwości świętowania, chociaż w jej sytuacji mogłoby być dosyć... dziwnie. Może to i lepiej, że profesor dał jej szlaban na wszelki wypadek?
    Oj tak, intuicja to ważna rzecz - dobrze, że Nereza docenia jej wagę, jest szansa, że pomoże jej to nie tylko w Turnieju jako takim, ale też przy konfrontacji z pozostałymi reprezentantami.
    Dziewczyny wzięły się do roboty. Ciekawa jestem jak będę przebiegały treningi i przygotowania, to może być interesujące. Np. taka powtórka z eliksirów - a jeśli jakieś zadanie wymagałoby uwarzenia jakiejś mikstury? Bardzo ciekawe.
    Malfoy to Malfoy, bez względu na dekady :D Mógłby chociaż nie utrudniać Nerezie i tak już trudnego życia, ale nieee, po co...
    Rozdział lekki i interesujący, króciutki, ale przyjemnie się czytało ;)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby wiedział, co planuje zrobić, to zafundowałby jej dożywotnie uziemienie. Inna sprawa, że zarówno ja jako autorka jak i pewnie większość czytelników może być ciekawa, gdzie i po co ciągnie Nerezę.
      Jeśli zaczną powtarzać eliksiry, to Snape pewnie z grobu wstanie, aby je ochrzanić. Spodziewałabym się wielu spalonych kociołków i zmarnowanych drogocennych składników ;)
      Chciałabym napisać coś jeszcze, ale... Za dużo tajemnic bym zdradziła. Nie mogę ci psuć w końcu całej zabawy z czytaniem.

      I łał! Jestem dla ciebie pełna podziwu, że w tak krótkim czasie od momentu publikacji rozdziału pojawia się komentarz od Ciebie. Tak cieplutko na serduszku mi się zawsze robi~. Dziękuję!

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Jestem świetnym czytelnikiem, ot co :p Noo i mam niezbyt absorbującą pracę... W nagrodę chcę spojler!

      Usuń
    3. Haha, masz rację. Świetny z ciebie czytelnik :3
      Hmm... w sumie... mały spoilerek mogłabym ci dać. Dobra! Możesz zadać jedno dowolne pytanie, z wyjątkiem "kto wygra Turniej" ;)

      Usuń
  2. O ile dobrze pamiętam, w opisie Twojego opowiadania była mowa o nie do końca naturalnych okolicznościach śmierci Harry'ego Pottera i poszlakach - kiedy można spodziewać się nawiązania do tego wątku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W rozdziale czternastym jest fragment, który powinien wzbudzić czujność, że kroi się coś znacznie większego i poważniejszego. Następnie powrócę do tego po rozdziale dwudziestym, po pierwszym zadaniu Turnieju i sądzę, że wtedy już pójdzie lawinowo. Niezwykłe incydenty powinny się wtedy pojawiać niemal na każdym kroku :)

      Usuń