wtorek, 1 września 2015

Rozdział 2 - Stuk Stuk

   Deszcz bezlitośnie bębnił o szyby okien. Co jakiś czas niebo rozświetlała błyskawica, a po okolicy niósł się złowieszczy grzmot. Nikt nie miał zamiaru wychodzić na dwór. Nic dziwnego. Pogoda zdecydowanie do tego nie zachęcała. Ze względu jednak na pewną uroczystość, spora grupa znalazła się na zewnątrz i spędziła tam więcej czasu niż by sobie życzyła. Teraz, już po zakończeniu nadzwyczajnego zebrania wszyscy pospiesznie zbierali się do swoich domów, nie chcąc pozostawać tu dłużej niż to potrzebne. Osoby znikały jedna po drugiej w najrozmaitsze sposoby, takie, które dla zwyczajnych przedstawicieli ludzkości były magiczne. W sumie mieli rację. Teleportacja, latające miotły, świstokliki... Nic z tych rzeczy nie należało do mugolskiego świata.
   - Koszmar. - W kominku w salonie rozbłysł zielony płomień, a po chwili wyszła z niego ubrana w czarną szatę dziewczyna. Odeszła kilka kroków i zaraz za nią przybyła następna osoba. Chłopak otrzepał się z nadmiarowego pyłu.
   - Powiało taką grozą jakby sam Lord Voldemort wpadł w odwiedziny - skrzywił się i zdjął z siebie płaszcz.
   - Nie kracz... Ten czarownik miał więcej żyć niż kot - odparła ponuro jego siostra - Co prawda Potter poniekąd go zabił, niszcząc wszystkie horkruksy i od wielu lat nic o nim nie było słychać, ale nie chciałabym, żeby znalazł nowy sposób na powrót...
   - Spokojnie, większość jego dawnych sprzymierzeńców już nie żyje. Nie jestem pewny czy chciałoby mu się werbować nowych zwolenników.
   - Dario, to był świr z manią wyższości i chorym dążeniem do władzy... - Dziewczyna ciężko usiadła na jednym z foteli znajdujących się w salonie. Leniwie zdjęła eleganckie buty z nóg i odstawiła na bok. - W dodatku bardzo skuteczny.
   - W takim razie cieszmy się, że go nie ma i nie wymyślajmy sposobów, dzięki którym mógłby powrócić. Herbaty?
   - Chętnie. Chodźmy w takim razie do kuchni - przystała na propozycję. - Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy śmiać się czy płakać... Czarodzieje już do reszty oszaleli...  To był jakiś wielki pokaz mody i wszyscy bardziej skupiali się na zabłyśnięciu w towarzystwie niż na oddaniu hołdu Potterowi. To aż niesmaczne było.
   - Nie mówiąc już o tych śmiechach uczennic Hogwartu w najmniej odpowiednich momentach - rodzeństwo było zbulwersowane zachowaniem części zebranych. Żywo dyskutując przeszli przez przytulny korytarz, w którym paliły się świece. Ich miękkie światło odbijało się od kremowych ścian i ciemnobrązowej boazerii wyłożonej do połowy wysokości ścian. Na podłodze leżał zaś dywan zagłuszający ich kroki. Przejście nie było długie, wystarczyło kilka większych kroków na pokonanie go, a na jego końcu znajdowały się ciemne dębowe drzwi. Nereza popchnęła je i razem z bratem weszła do niedużej kuchni. Wzdłuż ścian zamontowane były szafki, a w kącie ustawiono lodówkę. Zacinający deszcz nie pozwalał na dostrzeżenie czegoś przez okno znajdującego się nad jednym z blatów. Pośrodku zaś stał stół, nad którym wisiały suszone kwiaty i przyprawy wykorzystywane do gotowania. Podczas, gdy Dario wyciągnął kubki, dziewczyna zajęła się przygotowaniem wrzątku.
   - Nie lubię angielskiej pogody - oparła się o blat i za wszelką cenę starała się zignorować szalejącą burzę - Szkoda, że nasze wakacje we Włoszech już się skończyły.
  - Sama dobrze wiesz, że zupełnie się nie opłaca na te kilka dni jechać do mamy.
  - Wiem... Jakoś mi się nie widzi spotkanie z babką. Wszystko, byle tylko nie wysłuchiwać jej jęków i narzekań.
   - Nie mówiąc już o umieraniu przynajmniej trzy razy dziennie - na twarzy chłopaka zamajaczył delikatny uśmiech.
   - Nie przypominaj. To hipochondryczka jakich mało w tym świecie. Oszaleć można z tymi  ciągłymi pstryknięciami i bólami - pokręciła głową. W tym czasie przeciągły gwizd oznajmił, że woda się zagotowała. Nereza złapała czajnik za rączkę przez ściereczkę i zalała herbatę w kubkach. Jedna przybrała mocny brązowy kolor, druga zaś jasnozielony. - Dobrze, że mama się nad nami zlitowała i pozwoliła wcześniej wrócić do Londynu.
   - Dzięki temu mogliśmy spotkać się ze znajomymi, pochodzić po Pokątnej... - wymieniał Dario.
   - Niechętnie to przyznaję, ale w tym momencie, aż chce mi się wracać do szkoły. Powstrzymuje mnie tylko przed tym wizja ilości prac domowych... Oraz mroczne widmo egzaminów - skrzywiła się dziewczyna.
   - Nie masz co narzekać. Nie wybrałaś najnudniejszych przedmiotów. Wiesz... Numerologia z panią Septimą Vector... Albo starożytne runy z naszym kochanym Zygfrydem.
   - Zygfryd jest w porządku. Tylko przedmiot, którego uczy jest mało ciekawy. Jakoś nigdy mnie nie wciągnął.
   - Zawsze mnie to zastanawiało. W końcu lubisz uczyć się nowych języków i wbrew pozorom idzie ci to całkiem nieźle. Nawet z run kojarzysz co nie co, choć nie uczęszczasz na zajęcia.
   - Tak, ale nie czułabym satysfakcji z zaliczania tego przedmiotu. - Upiła kilka łyków ciepłego napoju. - Wystarczy, że Raven'a odpytuję z jego lekcji. Tyle wiedzy mi wystarczy.
   - Jak chcesz, ale uważam, że miałabyś całkiem dobre oceny i przydałoby ci się to w przyszłości.
   - Jeśli zajdzie taka potrzeba to sama się pouczę i zdam potem odpowiednie egzaminy. Póki co, zostawiam ten przedmiot w świętym spokoju. Muszę zaliczyć astronomię... Nie mam zielonego pojęcia jak temu podołam na tegorocznych egzaminach.
   - Nasza opiekunka jest świetną choć wymagającą nauczycielką. Pytania końcowe to później pikuś w porównaniu do tego, co uczysz się dla niej. Już to przerobiłem i wiem, co mówię.
   - Chciałabym być tak pewna swoich umiejętności co ty... I lubić opiekunkę domu tak samo mocno. Szanuję ją, ale jak do tej pory nie miałam okazji znaleźć powodu, dla którego sprawiłaby, że... Jakby to powiedzieć? - zastanowiła się - Byłabym jej wierna i lojalna.
   - Chyba nie masz pośród nauczycieli takiego autorytetu.
   - Hmm... Nie, chociaż pan Neville jest temu najbliższy. Sądzę, że będzie następnym dyrektorem szkoły po Flitwicku. A właśnie, Flitwicka mogę traktować jako swój autorytet. Chociaż w roli dyrektora sprawia się średnio.
   - Nie było jednak nikogo innego, komu można było powierzyć tą profesję. Albo za młodzi, albo blisko emerytury. Ewentualnie mógł być Binns, ale mam wątpliwości czy on coś kojarzy poza swoimi lekcjami.
   - Nie sądzę - blondynka roześmiała się, a zaraz potem wzdrygnęła słysząc głośne uderzenie w szybę, jakby coś na nią wpadło. - Kto tym razem chce mnie wykończyć na zawał serca? - wzięła ścierkę, aby sprzątnąć rozlaną herbatę. Tymczasem jej brat podszedł do okna i je otworzył. Do środka wpadł gwałtowny wiatr, który zwiał wszystko co leżało swobodnie na stole i niemal zerwał wiszące suszone przyprawy. Wraz z nim pojawiły się krople deszczu, które zamoczyły podłogę. Dario jednak nie zważał na to uwagi i wyciągnął rękę na zewnątrz. Po chwili do kuchni wciągnął przemoczonego do suchej nitki ptaka. Nereza poderwała się i zamknęła okno, widząc, że chłopak sam może mieć z tym problem.
   - Spodziewałaś się jakiegoś listu?
   - Nie - podeszła i wzięła korespondencję z łapy sowy. Obejrzała pieczęć, którą została zalakowana - To szkolna sowa. List jest zaadresowany do ciebie - podała mu kopertę.
   - Dziwne, zazwyczaj nie piszą o tej porze roku.
   - Może to coś związanego z pozycją prefekta naczelnego? - zasugerowała. Podstawiła rękę, aby sowa na nią przeskoczyła - Zaniosę ją do siebie do pokoju. Niech odpocznie, a jak burza przejdzie wypuszczę ją z powrotem do szkoły. Już do nas miała problem dolecieć... Z pewnością jest wykończona.
   - Dobry pomysł - rozerwał kopertę i wyciągnął kilka kartek pergaminu.
   - I co? - spytała zaciekawiona - Miałam rację?
   - Później ci powiem... - odpowiedział chłodno pochłonięty listem. Jego wyraz twarzy się zmienił. Był jeszcze bardziej poważny i zafrasowany niż podczas uroczystości na grobie Pottera. Sprawa musiała być bardzo poważna.
   - W porządku - Nereza się wycofała. Nie chciała go drażnić. Jeśli to jednak dotyczyło Hogwartu, z pewnością dowie się najpóźniej na rozpoczęciu roku szkolnego. W końcu szkolne tajemnice prędzej czy później i tak wychodziły na jaw...

4 komentarze:

  1. " - Koszmar - w kominku w salonie rozbłysł zielony płomień," - Wydaje mi się, że tutaj po "koszmar" należy postawić kropkę, a po myślniku rozpocząć wielką literą, ponieważ zdanie nie odnosi się do wypowiedzianych słów. ;)
    " Potter poniekąd go zabił niszcząc wszystkie horkruksy" - przecinek po "zabił", chyba :P
    " - Dario, to był świr z manią wyższości i chorym dążeniem do władzy... - dziewczyna ciężko usiadła na jednym z foteli znajdujących się w salonie." - tu chyba podobna sytuacja, "dziewczyna" wielką literą.
    " - Tak, ale nie czułabym satysfakcji z zaliczania tego przedmiotu - upiła kilka łyków ciepłego napoju." - jak wyżej.
    "Jakby to powiedzieć - zastanowiła się - Byłabym jej wierna i lojalna." - kropka, skoro zaczynasz wielką literą ;)
    " Nie chciała gol drażnić." - literówka ;p

    Mam nadzieję, że nie masz mi za złe. ;)
    Ogółem w tym rozdziale wiele się nie wydarzyło. Wprowadziłaś czytelnika nieco w klimat, padło kilka znanych bardziej lub mniej nazwisk, ale najważniejsza ta tajemnica. Cóż mogli chcieć z Hogwartu od Dario? Ciekawe. Wybacz, że ja tak na raty, ale słabo stoję z czasem. Miej jednak pewność, że wciąż tu zaglądam i czytam.
    Pozdrawiam, u mnie nowość. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wytknięcie błędów! Chociaż przeglądam notki po kilka razy przed publikacją, to potem i tak zawsze coś się znajdzie, a ja jestem ślepa więc wszelka pomoc zawsze mile widziana :) Także za chwilkę wszystko poprawię. I przy okazji przelecę kolejne rozdziały pod tym kątem, sprawdzając, czy coś się nie ostało.

      Niedługo się dowiesz, co było w tym magicznym liście.. W końcu nie mogłabym w nieskończoność trzymać czytelników w niewiedzy (przynajmniej w tej kwestii).

      Powiadasz, że u ciebie nowy rozdział? Och, to muszę jak najszybciej przeczytać! Natomiast moje czytaj sobie spokojnie swoim tempem, nikogo nie pospieszam ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Wiadomo, jeśli po kilka razy czytasz swój tekst, w końcu przestajesz zauważać literówki etc. ;)
      Mam nadzieję, niebawem wezmę się za kolejne rozdziały i wyczytam tę tajemnicę! ;]

      Usuń
  2. Cześć! :-)
    Oto jestem, wracam do powolnego nadrabiania rozdziałów Twojego opowiadania!
    Z jednej strony szkoda, że Twoje rozdziały są tak krótkie, ale z drugiej publikujesz je często i lektury nie brakuje :-)
    Z jednej strony miałam nadzieję, że podczas uroczystości uczniowie Hogwartu będą potrafili się zachować i oddadzą Harry’emu Potterowi należny szacunek. Jednak jak widać i kultura, i wiedza o tym, co mu zawdzięczają poszła w niepamięć. Rozumiem doskonale dlaczego Dario i Nereza byli zniesmaczeni — sama też bym była. Z jednej strony rozumiem, jak nużące dla uczniów musi być uczestniczenie w uroczystościach tego typu nie z własnej woli, ale raczej z przymusu ze strony nauczycieli… Ale tak czy siak, wypada prezentować jakiś poziom i przynajmniej zachować ciszę. Chociaż z drugiej strony; jaki też przykład uczniowie mają, skoro nawet dorośli czarodzieje traktowali to jako szansę na pokazanie się i zabłyśnięcie w towarzystwie, niż jako chwilę do zadumy.
    A list… Ciekawi mnie, co też musiało się w nim znajdować, że Dario nagle tak spochmurniał. W to, że coś niesamowicie ważnego, nie wątpię. Jestem pewna, że z kolejnymi rozdziałami wszystkiego się dowiem! ;-)

    Pozdrawiam ciepło,
    Z.

    OdpowiedzUsuń