niedziela, 13 września 2015

Rozdział 5 - Ignorując rozsądek

   - Możecie mi wyjaśnić, co to właśnie było? - profesor spoglądał to na jedną to na drugą wyczekująco.
   - Wpadliśmy na siebie - odpowiedziała Scoliari zgodnie z prawdą - Ale wygląda na to, że nie będę lubiła się zbytnio z tamtym uczniem z Durmstrangu.
   - Co nie oznacza, że masz się zachowywać w tak godny pożałowania sposób - skarcił ją.
   - Do tego mi jeszcze wiele brakowało - obruszyła się niesłusznym oskarżeniem mężczyzny.
   - Jesteś siostrą prefekta naczelnego. A także uczennicą Ravenclaw'u. Powinnaś dawać innym dobry przykład.
   - I daję. Ale są chwile, kiedy dobre zachowanie musi odejść na bok.
   - Ta taką nie była.
   - To może już pójdę? - zasugerowała Crow, wyczuwając, że wymiana zdań mogła się zdecydowanie wydłużyć. Spojrzenie nauczyciela wybiło jej jednak ten pomysł z głowy.
   - Nerezo... - ton nie znoszący sprzeciwu. Blondynka zacisnęła zęby. W końcu to nauczyciel i opiekun domu. Nie powinna się zachowywać wobec niego tak ordynarnie.
   - Przepraszam - wymusiła w końcu z siebie.
   - I...?
   - Więcej nie będę.
   - Dobrze. Cieszę się, że udało nam się dojść do porozumienia - nauczyciel złagodniał trochę, lecz wciąż miał oko na dziewczynę. Scoliari może i była grzeczna, ale od czasu do czasu potrafiła dać się we znaki. Wyglądało na to, że potrzebowała jasno określonych reguł, aby trzymać ją w ryzach.
   - Przepraszam - wykorzystała sytuację La Mettrie, widząc jak przyjaciółka odwraca w końcu wzrok i czeka tylko, aż nauczyciel pozwoli jej odejść - Czy chodził pan do Durmstrangu?
   -Nie jako uczeń - odparł - Wykładałem tam przez dwa lata w ramach praktyk.
   - Ach, rozumiem... Dziękuję za odpowiedź, panie profesorze.
   - Przyjemność po mojej stronie - skinął głową - możecie wracać na zajęcia, nie będę was dłużej zatrzymywał. Tym razem obejdzie się bez kar i ujemnych punktów.
   - Za taki...? - Ner zaczęła, ale urwała widząc, że nadal jest krótko trzymana samym spojrzeniem opiekuna - Nieważne - pokręciła głową - Do widzenia - złapała Crow za rękę i obie pospiesznie się oddaliły. Ich następna lekcja to zielarstwo. Miały sporo do przejścia zanim tam dotrą. Profesor Neville był wyrozumiały, ale spóźnienia to było coś czego wybitnie nie cierpiał.
   - Trochę to było dziwne - zastanowiła się ciemnowłosa - Z jednej strony wyglądało to tak, jakby chciał nas wybawić z kłopotu, z drugiej zaś strofował cię jak małe dziecko za poważny wybryk. Co on właściwie chciał osiągnąć?
   - Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Póki co mam dość naszego opiekuna i nie widzi mi się zbyt szybkie spotkanie z nim.
   - Niestety, jutro mamy zaklęcia jako ostatnie. Dwie godziny.
   - Zaczynam żałować, że wybrałam ten przedmiot w przyszłości do kontynuowania.
   - Jeszcze go nie przekreślaj. Nie widziałaś jak prowadzi zajęcia - minęły róg szkoły i weszły do części, gdzie wybudowane zostały szklarnie. Weszły do tej, która nad wejściem miała powieszony numer pięć. W nozdrza od razu wdarł się intensywny i ostry zapach rosnących tutaj roślin. Nie były one zbyt przyjemne dla człowieka i w większym stężeniu prowadziły do mdłości i zatrucia. Dlatego to każdy z uczniów musiał bezwzględnie nosić maskę.
   - Dzień dobry, profesorze Longbottom - przywitały prowadzącego zielarstwo. Miły, starszy już człowiek. Kiedyś przyjaźnił się z Potterem i jego śmierć mocno go przyłamała. Przez jakiś czas miał problem z pozbieraniem się. Wziął wtedy krótki urlop, aby dojść do siebie. Wrócił z jeszcze większym zapałem do nauki i większą pewnością siebie. To wydarzenie go tylko wzmocniło. Nikt nie miał wątpliwości, że właśnie ten człowiek poprowadzi w końcu Hogwart i zrobi to perfekcyjnie.
   - Witajcie, zajmijcie swoje miejsca. Za chwilę zaczynamy, nie mamy ani chwili do stracenia. Dziś czeka nas naprawdę dużo pracy. Proszę bardzo, kto mi powie co to za roślina? - wskazał na doniczkę na swoim biurku. Niebieskie drobne listeczki na niemal suchych gałązkach. Wyglądało to niewinnie, ale z pewnością tak nie było. Jedna z uczennic natychmiast podniosła rękę do góry. Nikt się nie dziwił zachowaniu Gryfonki. Praktycznie wszyscy potomkowie Hermiony Granger pochłaniali wiedzę jak gąbka i byli w stanie o każdej porze dnia i nocy przywołać odpowiedni akapit książki, którą przeczytali. Tak było i w tym przypadku. Gabriela Weasley. Inteligencję odziedziczyła po Hermionie, natomiast wygląd po Ronaldzie Weasley. Ruda, piegowata, blada, drobna, ale o dobrym sercu. Nie była taka zła, jak to się o osobach z takim kolorem włosach mówiło.
    - Proszę?
    - Cupido Mortale, popularnie zwany Łamaczem Serc, choć z miłością ma niewiele wspólnego. Roślina sama w sobie nie jest niebezpieczna, ale przygotowany z niej wywar prowadzi do ataku serca, a w ostateczności do śmierci. Jego naturalne miejsce występowania to trudno dostępne, skaliste półki w Himalajach. Dobrze znosi niskie temperatury, a niebieskie liście utrzymuje przez cały rok. Potrafi osiągnąć metr wysokości. Jest to roślina niekwitnąca.
   - Bardzo dobrze. Dziękuję, Gabrielo. Pięć punktów dla Gryffindoru - nauczyciel nagrodził poprawną odpowiedź uczennicy - Proszę niech każdy weźmie nożyczki do cięcia roślin i po doniczce z sadzonką tej rośliny. Zajmiemy się dziś tym jak należy dbać o Łamacza Serc, a także które części są potrzebne do przygotowania niebezpiecznego eliksiru...

***


   Pierwszy dzień nauki dla uczniów jak zawsze był jeszcze czymś niesamowitym. Taki sen na jawie, gdzie każdy miał nadzieję, że się z niego wybudzi i wciąż będą wakacje. Lecz rzeczywistość była bezwzględna. Widmo ciężkiej pracy zawisło nad adeptami szkoły magii i czarodziejstwa. Niektórzy już dostali skomplikowane eseje do napisania, inni zostali zmuszeni do zajrzenia w grube księgi, aby nauczyć się wielu skomplikowanych nazw i definicji. Część wolała mieć to od razu za sobą, inni postanowili odłożyć naukę na później, na ostatnią chwilę. Ci leniwi, spędzali czas na błoniach przy szkole, mocząc nogi w chłodnej wodzie jeziora bądź organizując małe pikniki z przyjaciółmi. Dla każdego znalazło się tu miejsce.
   Scoliari obserwowała ruch na zewnątrz z okna wieży swojego domu. Lubiła to miejsce. W kącie salonu, ukryte za zasłonką i regałem na książki. Z wygodną poduszką, na której mogła usiąść i odpowiednio szerokim parapetem, gdzie mogła postawić kubek z napojem bądź niewielką salaterkę z przekąskami. Rzadko się zdarzało, aby ktoś ją tu zaczepiał. Zazwyczaj to były pierwszaki, które jeszcze nie przyzwyczaiły się do tego, że przesiaduje w ty kącie przez większość czasu.
   Choć usilnie się starała, nie potrafiła zignorować statku na jeziorze. Obecnie miał zwinięte żagle, a po pokładzie przechadzało się kilku uczniów z Durmstrangu. Z tej odległości widziała ich tylko jako małe czerwone punkciki. Nie mówiąc już o tym, że dziewczyna nie miała zbyt dobrego wzroku i często podczas zajęć zakładała okulary, aby widzieć nauczyciela, czy to co jest napisane na tablicy. Przyzwyczaiła się jednak do tej wady i nie starała się znaleźć eliksiru, który by pomógł.
   Oparła głowę o szybę. W tym roku czekały ją SUM-y. Ten czas płynął zdecydowanie zbyt szybko. Dopiero co rozpoczynała edukację w Hogwarcie i z trudem godziła się z faktem, że nie trafiła do włoskiej szkoły. Teraz jednak bliżej jej było do zakończenia edukacji niż dalej. Musiała przemyśleć, co chce dalej w życiu robić. Skupić się na dochodowej pracy? A może poświęcić się czemuś co lubiła i traktowała jak hobby? Ciężki wybór. Wiedziała jednak, że ponad wszystko nie zajmie się czymś, co byłoby dla niej niezrozumiałe i choć w najmniejszym stopniu nie sprawiało przyjemności. Nie była masochistką i nie planowała się w życiu katować. Szkoda nerwów.
   - Ma cherie~! - w tej przyjemnej ostoi spokoju została jednak odnaleziona przez wiecznie energiczna i żywą Crow - Cóż porabiasz? Smucisz się?
   - Nie - pokręciła głową - Zastanawiam się nad przyszłością. Nie mam jeszcze pomysłu kim konkretnie chcę zostać, a niedługo powinnam skupić się na przedmiotach, które na pewno mam zamiar kontynuować.
   - Mon dieu... Mówisz to tak żałosnym tonem, że każdego potrafiłabyś dobić. Zostaw to na razie w spokoju, dobrze ci radzę. Et maintemaint - zatarła ręce - Przygotujmy się do mojego ulubionego aspektu w tej szkole.
    - Bale i inne wydarzenia towarzyskie - cmoknęła z niezadowoleniem Nereza. Znała La Mettrie wystarczająco długo. Zawsze, gdy w mowie przyjaciółki pojawiały się francuskie wstawki mogło to oznaczać tylko jedno. Długie i żmudne pogawędki nawiązujące do tego, kto i w czym ma się pojawić na szkolnych uroczystościach. Przy czym dotyczyło to tylko ich grupki przyjaciół. Należałoby zatem w tym momencie wspomnieć, że francuzeczka szalała za modą i kochała projektować. Szyciem natomiast zajmowała się jej starsza siostra Violette, a młodsza Nicole miała smykałkę do interesów. Scoliari była przekonana, że prędzej czy później rodzeństwo La Mettrie otworzy wspólny biznes i będzie bardzo dobrze prosperować.
   - Och, i jeszcze jedno. Bianca miała dzisiaj zajęcia z profesorem Erycjuszem von Ulbrechtashtitzem - z pewnym trudem wypowiedziała nazwisko nauczyciela -  Każe się do siebie zwracać pełnym imieniem i nazwiskiem. Uczniowie łamią sobie na nim język. Podobno z zachowania przypomina Lukrecję, ale w porównaniu do niej uwielbia się czaić, chować po kątach a potem niespodzianie zaatakować ucznia pytaniem - krótkie streszczenie sprawiło, że blondynka zaśmiała się. Musiało to wyglądać naprawdę komicznie.
   - Ciach, ciach! - Crow zaatakowała przyjaciółkę niewidzialną szpadą.
   - Och, wystarczy - odgoniła ją gestem ręki. Kątem oka zauważyła coś interesującego w oknie - Przepraszam, muszę na chwilę wyjść. Niedługo wracam.
   - Mais... Nerezo, dokąd to?
   - Będę w ciągu godziny.
   - Nie wierzę w twoją godzinę! - fuknęła znajoma - Pamiętaj żeby wrócić przed ciszą nocną!
   - Wrócę, obiecuję - Scoliari poderwała się z miejsca i czym prędzej ruszyła do wyjścia. Zachowywała się tajemniczo, ale widać było, że wie co robi. W dodatku najwyraźniej sprawiało jej to pewną przyjemność. Można było mieć zatem nadzieję, że to nie jest nic głupiego i nikt nie będzie musiał potem ratować z opresji...

1 komentarz:

  1. Przeczytałam już wszystko! Ciekawy rozdział ale czekam na prawdziwą akcję i turniej trójmagiczny. Może jakiś Voldziu wyłoni się z kotła albo jakiś Grindewald? <3
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń