- Idioto! - ryknęła Scoliari wściekle. Pergamin wysunął jej się z palców i błyskawicznie spłonął w niebieskim ogniu. Słysząc krzyk, ludzie obejrzeli się w kierunku krukonki. Na moment zamarły wszystkie rozmowy - Zdajesz sobie sprawę z tego, co właśnie uczyniłeś?!
- Ależ oczywiście - odparł siedząc dalej wygodnie na swoim miejscu i pozwalając, by fanki skakały wokół jego osoby.
- Mam wątpliwości - korciło ją, aby wsadzić rękę do ognia. Chciała mieć nadzieję, że uda się odzyskać pracę. Albo, że to wszystko to tylko zły sen. Zaraz się ocknie szarpana przez Crow i znów będzie siedziała na ławce, obserwując śmiałków z tych prowizorycznych trybun.
- Wrzuciłem do czary twoje nazwisko, spalając przy okazji twoją pracę z astronomii - odparł spokojnie, uśmiechając się lisio - A raczej zrobiłem to tak, abyś ty je wrzuciła.
- Zrobiłeś to specjalnie! - Scoliari nie kryła oburzenia. Wyciągnęła różdżkę. Nie będzie się z nim patyczkować. Miała w głębokim poważaniu w tej chwili punkty i dobro domu - Przez ciebie mogę zostać wybrana do turnieju!
- I co w tym złego? - wzruszył ramionami - Będzie ciekawie. A na razie nie dokazuj. Jeszcze nie zostałaś wybrana, a pracę z astronomii zdążysz wykonać jeszcze raz.
- Jesteś bezdusznym egoistą mającym w poważaniu zdanie innych!
- Przyznaję, jestem temu winien.
- Zaraz... - jedna z fanek się zorientowała, że coś jest nie tak - Czyli to nie był brzydki rysunek?
- Nie, Martho.
- A więc wyszłyśmy na idiotki?
- Dokładnie - przyznał bez skrępowania. Jego słowa jednak sprawiły, że na twarzach dziewcząt pojawiły się czerwone rumieńce. Przynajmniej u większości, gdy zrozumiały, że pokazały jaką niewiedzą się wykazały. A w końcu należały do Slytherinu. Dumnego domu pełnego wybitnych uczniów pochodzących z bogatych i szanowanych rodzin. Istna elita. Choć jak widać, trafiały się pewne wyjątki. - Prawdę mówiąc, wątpię abyś została wybrana. Nie nadajesz się do tego. Jednak twoja wściekła mina jest bezcenna.
- Zabini, twoje komplementy brzmią jak oszczerstwa.
- Dziękuję, staram się.
- Obyś miał rację odnośnie wyboru czary - przełożyła różdżki do szyi ślizgona - albo skończysz marnie - zagroziła mu.
- Nie sądzę. Chociaż bywasz zła, nie zrobiłabyś mi krzywdy. Dlaczego nie chciałaś być w Slytherinie?
- Nie twój interes. Czego ty w ogóle ode mnie chcesz? Nie rozumiem twojego zainteresowania moją osobą. Jest zupełnie nieuzasadnione - Dla niej zachowanie młodzieńca było co najmniej dziwne. Skąd niby nagle ona miałaby wpaść w oko? Oczywiście, nie chodzi o to, że mógłby chcieć ją za dziewczynę. Scoliari tej opcji nawet nie wzięła pod uwagę. Była racjonalna.
- Kaprys - Mogła się spodziewać takiej odpowiedzi - Niełatwo wybrać osobę, która zareaguje w wymyślony przeze mnie sposób.
- Nie podobają mi się twoje mroczne plany.
- W przeciwieństwie do ciebie jestem z nich dumny.
- Nerezo, chodźmy - francuzeczka złapała przyjaciółkę za nadgarstek i odciągnęła jej rękę od szyi ślizgona. On teraz uśmiechał się triumfalnie, a blondynka zła jak osa odwróciła się w końcu napięcie. Przeszła przez kilka ławek schodząc w dół, omal nie potykając się przy okazji o własne rzeczy, które wcześniej rozrzuciła. Z furią złapała torbę, a jeszcze bardziej się zdenerwowała, gdy część zawartości wypadła na podłogę. To zdecydowanie nie był dla niej dobry dzień. Ba, cały semestr tak się zapowiadał.
- To... - nieśmiało do dziewczyny podeszła mała gryfonka. Nereza spotkała ją kilka dni temu. Teraz drżała jak osika nie będąc pewną, czy starsza koleżanka dobrze ją potraktuje - To twoje... - wyciągnęła w jej stronę zebrane książki.
- Dzięki, Maya - wysyczała przez zęby. Tylko resztki rozsądku powstrzymały ją przed wyżyciem się na dziewczynce. Wrzuciła wszystko z powrotem do torby.
- Czemu jesteś zła? - spytała. Nie otrzymała jednak odpowiedzi. Przed nosem przemknął jej tylko materiał czarnej szaty, a zaraz za nim podążył słodkawy owocowy zapach - Nerezo...?
- Zostaw ją - Crow poczochrała włosy małej - Lepiej jej teraz nie ruszać. Jeszcze komuś krzywdę zrobi...
- A o co chodzi?
- Widzisz tego tam? - wskazała na mulata na szczycie trybun - To Marcus Zabini.
- Ten przystojny, tak?
- Skoro tak twierdzisz... W każdym razie... Zalazł za skórę Nerezie.
- To ślizgon... To chyba normalne, że większość z nich irytuje osoby z pozostałych domów?
- Owszem, ale nie każdy wrzuca nazwisko innego ucznia do czary...
- Zrobił tak? Ale to przecież zabronione! - zdziwiła się mała - Poza tym, chyba tak się nie da?
- Nie da - westchnęła La Mettrie - Ale moja przyjaciółka znalazła się zbyt blisko czary i ta uznała, że to ona wrzuca pergamin... Musiała zapomnieć o tym drobnym fakcie.
- I co teraz będzie?
- Mamy po prostu nadzieję, że nie zostanie wybrana do Turnieju. Nikt nie może ingerować w wybór czary.
- Ale nawet jeśli zostanie wybrana, może odmówić wykonywania zadań.
- Niby tak, ale to nie honor. Ner może i boi się uczestniczenia w tym wydarzeniu, ale nie podda się tak łatwo. Przynajmniej spróbuje.
- Na razie jednak jeszcze nie ma wyników.
- Tak, to prawda... Wracaj do swoich Maya, koniec psot.
- Ach, tak! Miałam spotkać się z Arielle! Całkiem o tym zapomniałam! - uderzyła się otwartą dłonią w czoło - Będzie zła, że nie przyszłam na czas - potykając się o własne nogi i machając przez ramię do Crow pobiegła w swoją stronę. Choć wyglądało to dość komicznie biorąc pod uwagę jej tusze. Nie rozumiała jeszcze tych zawiłych relacji między starszymi uczniami. Wciąż dla niej świat był tylko albo biały albo czarny. O wszystkich szarościach miała dopiero się nauczyć...
~*~
- Kiedy już zostanę wybrana na reprezentanta szkoły, przejdę wszystkie trzy próby bez mrugnięcia okiem! - dziewczyna zakręciła się wokół własnej osi, a następnie opadła lekko na krzesło. Przy stoliku, gdzie się znajdowała, siedziało jeszcze kilka osób w różnym wieku. Wszyscy najwyraźniej byli przyjaciółmi i bardzo dobrze się znali.
- Ty i udział... To będzie istna komedia. Czuję, że będę musiał naszykować sobie wcześniej sporo popcornu - jeden z chłopaków skrzyżował ręce na piersiach i odchylił się lekko na krześle do tyłu.
- Żebyś wiedział! - uderzyła dłońmi o blat stołu. Głuchy odgłos rozniósł się po bibliotece. Niektórzy spojrzeli na nich z politowaniem, a inni posłali im ostrzegawcze "cicho". Większość przebywających ludzi wśród regałów przyszła się pouczyć, albo ukryć przed zgiełkiem. Krzycząca z entuzjazmem osóbka tylko im przeszkadzała.
- Widzisz, Arielle. Inni nie podzielają twojego optymizmu - chłopak ściągnął okulary z nosa.
- Będą podzielać, jak już dostrzegą jak się bawię pozostałymi, El - złapała go za kitkę długich włosów i przyciągnęła do siebie - Prawda? - uśmiechnęła się słodko.
- Nie - odparł nieprzekonany - Puszczaj, to boli. Dlaczego ciągle musisz mnie traktować jak młodszego brata, którego można dręczyć?
- Bo właśnie nim dla mnie jesteś. Nie podobam ci się jako twoja starsza siostra?
- Jakoś nie zawsze...
- Głupiś! - uderzyła go otwartą dłonią w tył głowy - powinieneś był powiedzieć, że jestem najlepsza!
- Mogę ci tylko powiedzieć, że jesteś lepsza od młodej Malfoy.
- Niewdzięczniku! A kto ci pomaga cały czas?
- Chyba przeszkadza...
- Och, dajcie spokój - Gabriela odłożyła książkę z hukiem na stół - zachowujecie się poniżej krytyki.
- Dla ciebie mój aniołeczku, jestem twoją drogą życia - metamorfomag położyła dłonie na ramionach dziewczyny.
- Nie sądzę, Ariello. Ale jesteś moja kochaną kuzynką i...
- Och, Gabi, moja kochana - przytuliła ją do siebie - Widzisz, El? Tak powinieneś się zachowywać. Z szacunkiem do starszych.
- Ech... I znowu to samo - pokręcił głową z niedowierzaniem. Biedny Puchon jednak niewiele był w stanie zrobić. Zawsze kończyło się tym, że urocza metamorfomag miała nad nim przewagę, choć dzielił ich tylko rok. Dla osób patrzących z boku wyglądało to dość komicznie. Malutka dziewczynka, tupiąca nóżką, gdy coś jej się nie podobało i on, chłopak, który mógłby podnieść ją jedną ręką... Właśnie, mógłby, ale zazwyczaj Lupin na to mu nie pozwalała.
- Poprawisz mi kokardę? - spytała go uroczo. Nie potrafił odmówić. Odkąd trafił do Hogwartu, wpadł w oko puchonce. Postawiła sobie za cel opiekować się nim... Chociaż przez większość czasu, raczej wyglądało to zupełnie na odwrót. Włosy uczennicy znów zostały zaczesane w koński ogon mieniący się wieloma kolorami i ozdobiony wstążką.
- Coś przegapiłem? - do ich stolika podszedł ciemnowłosy nastolatek. Ubrany jak większość w szkolną szatę, z godłem Gryffindoru na piersi.
- Tylko przechwałki Arielle - skwitowała ruda.
- Odnośnie do...? - gryfon przysiadł się do gromadki zainteresowany.
- Mojej wygranej w Turnieju Trójmagicznym! - krzyknęła puchonka. Niektórzy ludzie w bibliotece zaśmiali się. Dziewczynie należał się medal za entuzjazm - Prawda, że we mnie wierzysz Matthew? - zwróciła się do nowo przybyłego. Pochyliła w jego kierunku wlepiając swoje czekoladowe ślipka w jego intensywnie zielone. Mięta i czekolada... Mmm... Pyszne połączenie.
- No... ja...jasne! - odpowiedział po chwili trochę się jąkając.
- Wygram Turniej... Wygram Turniej... - Lupin radośnie kicała wokół stołu, coraz bardziej irytując osobę siedzącą po drugiej stronie regału. Miała już serdecznie dość tego przechwalania się i słuchania jaka to Arielle jest wspaniała i czego to nie zrobi jako reprezentantka Hogwartu. Poderwała się w końcu gwałtownie z miejsca przewracając przy okazji krzesło.
- A wygraj sobie ten konkurs! Przynajmniej wybawisz mnie z kłopotu! - krzyknęła, gdy wpadła wprost na puchonkę. Ta zamrugała zaskoczona.
- Ale o co ci chodzi? - spytała przekręcając główkę - Coś nie tak Nerusiu?
- Argh! - krukonka w geście rozpaczy podniosła ręce do góry i jak niepyszna opuściła pomieszczenie.
- Argh! - krukonka w geście rozpaczy podniosła ręce do góry i jak niepyszna opuściła pomieszczenie.
- Czy tylko ja czegoś nie rozumiem? - rozejrzała się po swoich przyjaciołach. Wszyscy, nawet Gabriela, pokręcili przecząco głowami - A ty Katia? Nie wiesz czegoś? Jesteście z tego samego domu.
- Nie zwierza mi się, ale karty przepowiadały, że Scoliari teraz będzie przechodziła trudny okres.
- Czyli miesiączkę?
- Nie, głuptasku. Los poddaje ją próbie.
- A... O to ci chodziło. Mów jaśniej, nie lubię jak rzucasz dwuznaczne zdania - naburmuszyła się metamorfomag. Po chwili jednak się rozchmurzyła i ponownie zaczęła kicać wokół stołu świętując już swoją prawdopodobną wygraną w Turnieju.