sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 21 - Ze stadionu do Skrzydła Szpitalnego

   Nim ostatni reprezentant mógł rozpocząć swoje podejście do zadania, organizatorzy zostali zmuszeni do ogłoszenia pół godzinnej przerwy, w trakcie której z areny zniesiono pannę Scoliari, platformy odtworzono, a na brzegach boiska umiejscowiono nowe sadzonki roślin. W tym krótkim czasie działo się tak wiele, że nie było możliwości, aby wszystko śledzić samodzielnie. 
   Przyjaciele i brat skupili się na Nerezie. Dziewczyna zawisła dwa metry nad ziemią, a następnie spokojnie na nią opadła. Wszystko dzięki wyczuciu opiekuna Krukonów. Jako jedyny zareagował odpowiednio szybko i skutecznie. Bez niego uczennica rozbiłaby się i najprawdopodobniej nie przeżyła. Można było zatem uznać, że dobrze sprawiał się w nowej roli i dzięki swym czynom powoli zyskiwał w oczach podopiecznych, którzy pomimo kilku tygodni oswajania wciąż trzymali się na pewien dystans. W tym czasie szef drużyny medycznej zdążył oprzytomnieć i po wydaniu krótkiej komendy posłał swoich ludzi, aby znieśli dziewczynę ze stadionu i przetransportowali ją do szkolnego Skrzydła Szpitalnego.
   - Dario, idź - poleciła Crow chłopakowi, który przez ostatnie kilka minut denerwował się coraz bardziej, a tuż przed spaleniem zielska, był gotów pójść do loży organizatorów i rozszarpać ich na strzępy za dopuszczenie do takiej sytuacji. - Ciebie jako jedynego wpuszczą. Jesteś jej rodziną, my tylko przyjaciółmi - francuzeczka zmarkotniała. Przez cały czas dzielnie dopingowała dziewczynę i już zdążyła ochrypnąć. Nie mówiąc już o tym, że również przy pierwszym występie krzyczała ile sił w płucach i bawiła się w najlepsze. Teraz jednak nie było jej do śmiechu. La Mettrie należała z natury do grupy zaradnych życiowo osób. Właśnie... W tamtej minionej niebezpiecznej chwili, wiedziała jednak, że nie byłaby sobie w stanie poradzić. Ba! Nie była w stanie zrobić nic, aby uratować swojej przyjaciółki i niezwykle źle się z tym czuła. 
   - Biegnij, nim pani Pomfrey wsadzi ją do izolatki - Raven popchnął dygoczącego ze złości kumpla. - My poczekamy tutaj, może powiedzą coś więcej... Jakby co, to zaraz po zakończeniu przyjdziemy pod Skrzydło. Powiesz nam wtedy dokładnie, w jakim jest stanie... - Nie odważył się jednak na głos powiedzieć, że na oko wygląda to niezwykle poważnie. Dario i tak to wiedział. Przechodząc między uczniami i innymi gośćmi przecisnął się w końcu do schodów, a potem dalej pomknął w kierunku szkoły, gdzie niesiono już jego nieprzytomna siostrę.
   - Na pewno z tego wyjdzie - starała się pocieszyć wszystkich Bianca. - W końcu to Nereza, zawsze jakoś sobie radzi.
   - Mam nadzieję, martwię się o nią - La Mettrie utkwiła wzrok w miejscu, gdzie przed chwilą mogła się rozbić przyjaciółka. - Mocno oberwała, nie mówiąc już o wysiłku jaki włożyła, aby przetrwać, aż tyle czasu. Nie jest w końcu sportowcem... Ten Turniej może się dla niej źle skończyć. 
   - Jak dla mnie, to już skończył - przez trybuny przeciskał się Malfoy i miał to szczęście, a może nieszczęście, trafić na gromadkę Krukonów. - Reprezentantka naszej szkoły nie ma żadnych szans, ani umiejętności i wspaniale to zaprezentowała teraz w pierwszym zadaniu. Mam również nadzieję, że jej ostatnim. Nawet nie uwarzyła eliksiru.
   - Tego akurat nie wiemy... - zaczęła Bianca.
   - Cofnij, co powiedziałeś, Velorun! - Crow doskoczyła do chłopaka i złapała go za koszulę. Nie była w nastroju do słownych potyczek. Nic zatem dziwnego, że planowała mu zrobić krzywdę, jeśli zaraz nie przeprosi.
   - Ojej, bo się boje. Wszyscy jesteście siebie warci. Równie beznadziejni i bezmyślni.
   - Jeszcze słowo, a zrobię ci krzywdę. W imieniu siebie, Nerezy i wszystkich tych, których obrażasz.
   - Zrób to, mam wielką chęć zobaczyć jak wyrzucają cię ze szkoły - Do całego towarzystwa doszła jeszcze Shareta. Młoda jak zawsze wyszykowała się jakby szła na nie wiadomo jakie spotkanie towarzyskie. Opinająca krótka skórzana kurteczka, spódniczka mini i wysokie kozaki na obcasie, wykonane z cienkiej skóry.
   - Nie ma problemu, ale... - Crow syknęła w kierunku dziewczynki. W połowie zdania musiała przerwać, bo została złapana za rękę i odciągnięta od rodzeństwa Malfoy.
   - Nie warto - usłyszała. Nim zdążyła zaprotestować, Velorun został obdarowany prawym sierpowym i zatoczył się na drugi koniec piętra trybun. Chłopak złapał się za bolącą szczękę i urażony wstał.
   - Jak śmiesz podnosić na mnie rękę?! Wiesz z kim masz do czynienia?! - Szybkim krokiem doszedł do osobnika, który sprzedał mu ten niezwykle "uprzejmy" gest. 
   - Doskonale zdaję sobie sprawę - odparł niezwykle poważnie. W tym czasie Raven przejął opiekę nad swoją francuską przyjaciółką i nie pozwolił jej na żadne dalsze przepychanki. To naprawdę mogłoby się dla niej źle skończyć. - Co nie zmienia faktu, że nie pozwolę ci kogokolwiek obrażać w swojej obecności, a już na pewno nie panienkę Scoliari oraz jej przyjaciół... Wstydzilibyście się - zganił oboje. Shareta jednak zupełnie zdawała się nie rozumieć powagi sytuacji - Nie dopuszczę też do tego, byście wpakowali ich w kłopoty.
   - Durmstrang broni przeciwników, niby od kiedy? - ślizgonka parsknęła śmiechem. - Żałosny jesteś, Jewelu Stark. Ładny, ale głupi jak but. Gdyby nie to, może bym rozważyła wyrażenie zgody na to, abyś był moim chłopakiem... - przyjrzała mu się oblizując usta - ... przez jakiś czas.
   - Na twoim miejscu, zastanowiłbym się nad swoim zachowaniem, dziecko - podkreślił mocno ostatnie słowo, dając do zrozumienia, że zachowuje się całkowicie nieodpowiednio.
   - Po prostu dobrałeś sobie nieodpowiednich znajomych. Zamiast z Krukonami, należało zadawać się z nami - uśmiechnęła się jadowicie.
   - Obędzie się bez tej "przyjemności". Radziłbym się wam teraz oddalić.
   - Braciszku, popatrz. Próbuje nam rozkazywać. Pozwolisz, aby zachowywał się do nas w ten sposób? W stosunku do słynnych Malfoyów? - zaczęła na pozór niewinnie - Obraża nasze dobre imię.
   - I właśnie dlatego, dopilnuję, aby jego życie zamieniło się w piekło. Słyszałeś, Stark? Radzę ci się pożegnać z dobrobytem - ostrzegł Velorun -  Zadarłeś z nieodpowiednimi ludźmi. Co? Nic nie odpowiesz? Strach cię obleciał czyż nie? Przyznaj, że żałujesz swego zachowania względem nas. - Jewel jednak przezornie milczał nie wdaje się w dalsze pyskówki. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mogą trwać w nieskończoność, a do główek rodzeństwa nic sensownego nie wpadnie. Byli zbyt bardzo przekonani o swej nieomylności i świetności.
   -  Daj znać jak zmienisz zdanie i porzucisz to nieodpowiednie towarzystwo - Shareta przeszła koło niego przesuwając dłoń po jego torsie. -  Chodźmy, Velorun. Pora wrócić do naszej loży - położyła nacisk na dwa ostatnie słowa - i obejrzeć ostatni występ. Może chociaż tym razem będzie okazja na co popatrzeć.
   - Po prostu lubisz podziwiać przystojnych mężczyzn - Stwierdził Velorun idąc za nią.
   - O nie, mój drogi. To oni kochają podziwiać mnie. Nic nie poradzę, że wszyscy są oczarowani moim urokiem osobistym i zakochują się we mnie bez pamięci... - kontynuując tę rozmowę zniknęli w końcu w tłumie.
   -  Nie wiem, co ona bierze, ale powinni tego zabronić - wymamrotała Crow.
   -  Przynajmniej nie ma kompleksów...- dodała ostrożnie druga krukonka.
  -  Ale zaburzenia w spojrzeniu na świat i wieczną tendencję do błędnego oceniania ludzi to i owszem... Jewel, tak? - zagadnęła chłopaka z drugiej szkoły - Merci - dygnęła - Gdyby nie ty to jeszcze chwila i posłałabym go na boisko by sam użerał się z tymi roślinami. Nereza ryzykował a życiem, tylko po to by dumnie reprezentować naszą szkołę, a on zachowuje się jak ostatnia gnida!
   -  Przyjemność po mojej stronie...
   -  Świetny prawy sierpowy.
   -  Zachowywał się poniżej krytyki. Powinienem był jednak się powstrzymać przed tym czynem.
   -  Jak dla mnie, jako dżentelmen miałeś wręcz obowiązek go uderzyć - wtrącił się Raven.
   -  Wiadomo może, co z Nerezą? - spytał zatroskany Stark.
  -  Na razie jeszcze nie - odpowiedziała mu Crow. - Dario poszedł z medykami do Skrzydła Szpitalnego. Mamy nadzieję, że szybko dojdzie do siebie. Wierzymy w nią...
   -  Wybacz moją ciekawość - weszła im między słowo Bianca -  Wydaje mi się, że dobrze się z Nerezą dogadujesz, czyż nie?
    - Tak sądzę. Wierzę, że wasza przyjaciółka szczerze odwzajemnia moją sympatię.
   -  Mam nadzieję, że nie jest to tylko ze względu na Turniej... - La Mettrie zwęziła oczy - ani z innego powodu, który ma na celu jej wykorzystanie.
   -  Nie! Oczywiście, że nie.  Skąd do głowy przyszedł ci tak niedorzeczny pomysł, panienko? - spytał urażony. Przecież przed chwilą dziękowała mu za pomoc. Nie rozumiał tej nagłej zmiany nastawienia.
   -  To dobrze. Musiałam cię sprawdzić - Momentalnie złagodniała. - Jestem jej przyjaciółką, nie pozwolę by doświadczyła rozczarowania - powiedziała twardo. Zdecydowanie nie żartowała.
   -  Jest bardzo sympatyczną czarownicą. Przez myśl by mi nie przeszło skrzywdzenie jej. - Bronił się. Crow przyjrzała mu się uważnie. Miły, łagodny... Nie wyglądało na to, by miał jakieś niecne plany względem Nerezy. Pochodził jednak z Durmstrangu i na wszelki wypadek wolała go mieć na oku, choć zachowanie Scoliari wskazywało na to, że w pełni mu ufa.
   Tymczasem rozległ się przeciągły gwizd i na arenę wyszedł ostatni z uczestników, a towarzyszyły temu piski pań i dopingujące krzyki pozostałych. Rozejrzał się wokoło dokładniej wszystko analizując. Nie wyglądał na zagubionego. Doskonale wiedział, co należy robić. Machnął różdżką wypowiadając cicho zaklęcie. Ludzie ciekawie zawiśli na barierkach, zastanawiając się, w jaki to sposób zawodnik planuję poradzić sobie z zadaniem.
   -  Dopingujesz hrabiego? - spytała Bianca.
   -  W końcu to mój przyjaciel - uśmiechnął się uprzejmie Jewel. - Jest naprawdę dobry. Choć zarówno Nereza jak i Danielle świetnie sobie poradziły ukańczając eliksir...
   - W przypadku Ner nie jest to jeszcze pewne...- westchnęła francuzeczka opierając się o barierkę. Pozwoliła by kilka kosmyków kręconych włosów opadło wzdłuż jej twarzy.
   -  To Ace pobije wszystkich na głowę...- Ledwo skończył mówić, a na stadion wleciały przywołana przez reprezentanta miotła. Celestial X5. Najnowszy model, istny hit w świecie czarodziejów. Nie dało się go pomylić z czymkolwiek innym ze względu na intensywnie czerwone witki. Uczeń nie wahał się ani chwili. Przełożył nogę przez czarny gładki drążek i odbił się od ziemi. Ludzie na trybunach zaczęli klaskać. Zdecydowanie wykazał się klasą i intelektem. Zamiast szukać skomplikowanych rozwiązań i niepotrzebnie się męczyć, wybrał niezwykle proste, wiecznie kojarzone z Harry'm Potterem, rozwiązanie. Pewnie i lekko manewrował miotłą zdobywając kolejne składniki. Przy zebraniu każdego na trybunach wymagały się okrzyki radości. Nikt tym razem nie zwracał uwagi na złośliwe pnącza, które nie zdążyły się jeszcze rozrosnąć. Nie pokrywały nawet jeszcze skalistego podłoża.
   -  Och, je comprende. -  odezwała się Crow ze skwaszoną i rozczarowaną miną. Właśnie teraz zrozumiała jak wielką przepaść dzieli Nerezę i hrabiego. -  Rzeczywiście jest utalentowany. Z pewnością obejmie prowadzenie po tym zadaniu.
   -  Danielle miała szansę.
  -  Ale wolała się bawić. Chyba - zastanowiła się francuzeczka. Reprezentantka Ignaspherii wykorzystała cały swój czas, ale La Mettrie odnosiła wrażenie, że mogła zakończyć swój pokaż znacznie szybciej...
   " - Witam Państwa na rozpoczęciu Turnieju Trójmagicznego! - Po stadionie, echem rozniósł się głos Ministra. Mężczyzna stał pryz barierce loży dla najważniejszych gości. Obok niego stało przynajmniej trzech aurorów, których zadaniem była ochrona jego osoby. - Dziś, trójka reprezentantów zmierzy się z pierwszym zadaniem! Ich celem stanie się uwarzenie eliksiru, który potrzebny jest w kolejnych zadaniach! - mężczyzna bardzo krótko przedstawił, z czym zetkną się uczniowie. Na stadionie zapanowało poruszenie. Mało kto, wpadł na pomysł, że właśnie tego dotyczy pierwszy etap. Skaliste podłoże, rośliny wijące się w cieniu i unoszące się w powietrzu platformy wcale na to nie wskazywały. Zebrani spodziewali się raczej pościgu bądź walki z jakąś niebezpieczną istotą, ukrytą pod ziemią. - Nie będzie ono ani łatwe ani przyjemne! Będzie sprawdzało zarówno umiejętności jak i wiedzę! Czy dadzą sobie radę? Przekonacie się już za chwilę! - różdżką dotknął praktycznie niewidzialnej bariery otaczającej boisko. Chroniła ona widzów przed nieszczęśliwymi wypadkami.  Tafla zafalowała wzbudzając zachwyt w zebranych. To zdecydowanie było niesamowite zjawisko.
   - Za chwilę na boisku pojawi się pierwszy z reprezentantów, a tymczasem przypomnijmy sobie jak wyglądają nasi uczestnicy! - pałeczkę przejęła asystentka ministra, dając mu tym samym sposobność, aby odszedł do namiotu startujących w Turnieju uczniów i wszystko im wytłumaczył. - Danielle Morande! - Jako pierwsza na otaczającej tarczy pojawiła się uczennica Ignaspherii. Obróciła się wokół własnej osi i pewnie przeszła dookoła boiska. Iluzja naprawdę wiernie odwzorowywała prawdziwych ludzi. Każdy najmniejszy element przez co zdawało się, że słychać stukot butów i szelest ubrań, a także cichy i niezrozumiały śmiech dziewczyny. - Ace Nobilar! - Danielle zatrzymała się w końcu, a na tafli pojawił się kolejny uczeń. Przemierzył odległość znacznie szybciej z dumnie uniesioną głową. Ostatecznie stanął obok swej przeciwniczki i skrzyżował ręce na piersiach. Nic dziwnego, że z ust fanek wydobył się odgłos zachwytu. Mogły podziwiać hrabiego w całej okazałości. - Oraz Nereza Scoliari!- jako ostatnia pojawiła się krukonka. Dyskretnie rozejrzała się, a potem ruszyła śladami pozostałej dwójki. Nie wzbudzała jednak takich emocji jak pozostali. Chwilę później wizerunek nastolatków zniknął, a zamiast niego zamigotało godło włoskiej szkoły.
   - Jako pierwsza wyzwania podejmie się pani Morande!- zakomunikował drugi z asystentów Ministra, który wrócił właśnie z namiotu reprezentantów. - Reprezentantka zapoznaje się właśnie z ostatnimi wskazówkami  i... - tu obok herbu pojawił się licznik z czasem - gdy minie piętnaście minut, pojawi się tu na stadionie, aby przygotować potrzebny jej eliksir!
    Widzowie z niecierpliwością oczekiwali momentu, gdy zegar w końcu zniknie, a rozpocznie się prawdziwe wyzwanie. Wzmagający się gwar oznaczał, że mają spore oczekiwania wobec tegorocznych reprezentantów. Czarny, czerwony, niebieski. Te kolory dziś dominowały wyraźnie wskazując na to, kto komu kibicuje. Od czasu do czasu można było jednak dostrzec przebłyski srebra, zieleni albo żółci, wśród osób, które nie zdecydowały się na popieranie któregokolwiek z kandydatów, bądź po prostu nie robiły tego w tak widowiskowy sposób jak pozostali. Albo Crow. Tak, transparent tej francuskiej istotki był całkiem dobrze widoczny wraz z ruchomymi zaklętymi napisami. Ze zniecierpliwieniem przestawała z nogi na nogę chcąc zobaczyć jak poradzi sobie przyjaciółka. Nie oznaczało to jednak, że nie będzie podziwiać wyczynów innych. O nie, planowała przyjrzeć się im bardzo dobrze, aby mieć potem o czym opowiadać Nerezie.
    Nagły okrzyk zachwytu jednoznacznie wskazywał na to, że zegar wreszcie wskazał same zera, a rozpoczęcie skandowania nazwiska poprzedziło wejście dziewczyny na boisko. Zrobiła to niezwykle spokojnie. Jak gdyby nigdy nic rozejrzała się wokół siebie i podeszła do wijących się roślinek. Kucnęła obok nich i dotknęła jednego z pnączy, które natychmiast owinęło się wokół jej ręki. Krzyki na moment osłabły, gdy zdezorientowani ludzie nie wiedzieli, co wyczynie włoska reprezentantka. Dotykanie tego mogło oznaczać natychmiastową przegraną. Tymczasem ognisty ptak zaśmiał się szyderczo i podniósł z miejsca niszcząc przy okazji zieloną gałązkę.  Wbrew wszelkiemu zdrowemu rozsądkowi spacerowała po skalistym podłożu drażniąc się z niebezpieczną rośliną. Ale zebranym się to spodobało. Zachęcali ją do kolejnych, coraz to bardziej widowiskowych podejść, a zręczność Danielle zaskoczyła niejedną osobę. Igrała z niebezpieczeństwem traktując to jak świetną rozrywkę, przy okazji zbierając potrzebne jej składniki. Przemieszczała się pomiędzy lewitującymi fragmentami ziemi, jakby chodziła po schodach. Niektórym z tych którzy nie dowierzali w jej umiejętności, miny zrzedły. Okazało się bowiem, że Morande nie miała najmniejszego problemu z ukończeniem zadania, bez mrugnięcia okiem znosiła ewentualne zranienia i przedłużała zabawę tylko po to, aby zaspokoić rządzę widzów..."
   
- Tak, zdecydowanie się bawiła - doszła do wniosku Crow. Patrzyła jak hrabia szybko tworzy eliksir. Przedmiot zdawał mu się nie sprawiać trudności. Dumny i opanowany. Tylko pozazdrościć tej pewności siebie, która zdawała się być kluczem w tegorocznym Turnieju.
   - Mówiłem, że nie ma z nim równych - rzucił przepraszająco Jewel.
   - Nie jesteś temu winien - odpowiedziała Bianca.- Ba, to w ogóle nie jest nic złego. To dobrze, że jest taki a nie inny. Wyznacza pozostałym, do czego powinni dążyć.- Dziewczyna wzięła lornetkę i przyjrzała się bliżej poczynaniom syna północy. - Och, wygląda na to, że już prawie skończył...
   - Przyznam, że czuję się trochę zawiedziona. Zrobił to tak łatwo, jakby Turniej wcale nie był skomplikowany i ministerstwo pomyliło się w wyborze zadania - przyznała francuzeczka.
   - Minister musi dopasować skalę trudności, do wszystkich reprezentantów.
   - I wyszło na to, że Nereza nic nie potrafi... A to wcale nie jest prawdą!
   - Ależ oczywiście. W końcu wykonała niezwykle trudne zaklęcie z gejzerem wodnym... A potem spalenie tego zielska. Czary godne podziwu tak młodej osoby. Nie spodziewałem się, że panienka Scoliari jest tak zdolna. Chociaż w stanie jakim była... To naprawdę niezwykły wyczyn, że oba jej się udały. Z pewnością organizatorzy wezmą to pod uwagę, a i pozostali wkrótce zrozumieją, że to ona pokazała najwięcej, co potrafi. - Uczeń Durmstrangu zdecydowanie doceniał występ młodej krukonki, choć z góry wiedział, kto zostanie zwycięzcą.  - Trzydzieści pięć minut wraz z czytaniem instrukcji  - Stark spojrzał na zegarek - Całkiem niezły wynik.
   - Najlepszy w dzisiejszych występach. Spójrzcie, - Crow wskazała na dużą fiolkę trzymaną przez chłopaka - udało mu się przygotować eliksir. - Jak na potwierdzenie jej słów, organizatorzy ogłosili koniec rundy. Nobilar po wykonaniu zwycięskiej pętli wokół stadionu, bezpiecznie wylądował na dole i zniknął w tunelu prowadzącym do namiotu uczestników, gdzie już z pewnością czekało kilku medyków i grono dziennikarskich hien z aparatami.
   - Och, szybko się skończyło... Sądziłam, że dłużej zabawimy dziś na stadionie.
   - Jesteśmy tu już  z pół dnia, niedługo zacznie się ściemniać - przypomniała Biance.
   - Panie i panowie! - ponownie na stadionie rozległ się głos ministra. Z łatwością zagłuszył krzyczących uczniów spierających się o to, czy rzeczywiście w tym roku Turniej jest ekscytujący i dlaczego. - Obecnie wyniki prezentują się następująco! Pierwsze miejsce zajmuje Ace Nobilar z Durmstrangu! - Ta wiadomość zdawała się nie być zaskoczeniem. Zerwała się burza braw, a co gorliwsi fani przekrzykiwali się wzajemnie gratulując młodzieńcowi należnego mu miejsca. - Drugie przypada Danielle Morande z Ignaspherii! - loża z ognistymi ptakami zafalowała wyraźnie, co dało się odczytać jako aprobatę i radość z osiągnięć koleżanki.
   - Osobiście uważam, że powinni ją pokarać ujemnymi punktami za niepotrzebne przedłużanie zadania... - naburmuszyła się Crow.
    - Ostatnie zaś, należy się Nerezie Scoliari z Hogwartu! - na stadionie rozległy się grzecznościowe brawa. Chwilowo ludzie darowali sobie nieuprzejme komentarze. A może po prostu docenili, że coś jej wyszło? Ciężko było to teraz ustalić. - Każdemu z zawodników udało się stworzyć eliksir!- dodał jeszcze mężczyzna.
   - Każdemu? - La Mettrie ożywiła się - Merlinie! Udało jej się! - podskoczyła z radości klaszcząc w dłonie - Nerezie się udało! Zaliczyła w pełni pierwsze zadanie! - Z radością uściskała Biancę, Raven'a jak i Jewela i kilka innych osób znajdujących się blisko nich. - Wiedziałam, że sobie poradzi!
   - Dziękuję wszystkim zebranym za obecność i dopingowanie reprezentantów... - Oldsman kontynuował swoje przemówienie, nieubłaganie zbliżając się do zakończenia dzisiejszych atrakcji. Tłum powoli ruszył w kierunku wyjść ze stadionu. Kolorowe transparenty i inne ozdoby zaczynały znikać, choć gdzieniegdzie fruwały jeszcze jakieś szaliki, chusteczki, kartki i inne drobiazgi. Niektóre z nich brutalnie kończyły swój żywot poszarpane przez nieokiełznane resztki roślin na stadionie, których obsługa nie zdążyła jeszcze uprzątnąć.
    - Chodźmy, trzeba dowiedzieć się, co z Nerezą - francuzeczka złapała za nadgarstki swoich znajomych i pociągnęła w kierunku schodów. - Jewel, idziesz z nami?
   - Nie jestem pewien, czy moja obecność w tym momencie, byłaby wskazana - Stark bez problemu przeciskał się przez tłum podążając za Krukonami.
   - Zaprzyjaźniłeś się z nią. Uważam, że zapytanie jej o samopoczucie jest wręcz wskazane - odwróciła głowę w jego kierunku - Chyba, że masz wcześniejsze inne zobowiązania i musisz iść do swojego kolegi.
   - Teoretycznie. Chwilowo jednak, kto inny będzie mu dotrzymywał towarzystwa... - westchnął nieznacznie - Jeśli pozwolicie, będę wam towarzyszył.
    - Nie ma najmniejszego problemu - francuzeczka rozpromieniła się.


   Opuszczenie stadionu było pracą niezwykle mozolną i bolesną. Nie raz i nie dwa można było zostać zdeptanym, popchniętym czy uraczonym uderzeniem łokcia, nogi, albo inną częścią ciała bądź przedmiotem. Raczej nie było osoby, która wyszłaby z tego bez szwanku. Andrenalina i ożywienie jednak były najlepszymi środkami przeciwbólowymi i zazwyczaj ludzie ignorowali wszelkie stłuczki. Byli zbyt bardzo pochłonięci emocjonującymi rozmowami i komentowaniem tego, co dotychczas zobaczyli.
   - ... po prostu wygrał...!
   - ...wie, co kręci publikę. Potrafiła nas zabawić...
   - ...mógł nie być taki sztywny...
   - ...jest słaba...
   -...niezrównoważona... - zewsząd dobiegały różne komentarze. Czasem były ze sobą bardzo sprzeczne, czasem zaś przedstawione tak, że nie do końca wiadomo o kogo chodziło. Mimo to, czarodzieje zdawali się być ogólnie zadowoleni. Przynajmniej mieli o czym dyskutować i czym żyć przez najbliższe dni. Następne zadanie miało mieć miejsce dopiero po nowym roku, a więc reprezentanci mieli mnóstwo czasu na przygotowanie się.
   Przez błonia spokojnym krokiem maszerowali uczniowie, kierujący się do zamku. Dopiero teraz zaczynali odczuwać jak bardzo zmarzli przez te kilka godzin. Tylko nieliczni zdecydowali się pozostać przy na miocie, z nadzieją, że dane będzie im porozmawiać z Danielle albo Ace. Ta dwójka zdecydowanie im imponowała.
   Zaraz po wejściu w progi szkoły tłum zaczął się rozładowywać. Część osób ruszyła do Wielkiej Sali, reszta zaś zaczęła rozchodzić się do swoich domów. Dotychczasowa cisza przerwana została zatem rozmowami i niezliczonymi odgłosami kroków.
   - Przepraszam, excuse-moi... - La Mettrie z grupką szła pod prąd próbując dostać się do skrzydła szpitalnego. Nie było to jednak takim łatwym wyczynem w obecnej sytuacji. Dopiero, gdy Jewel zdecydował się pomóc i ruszył pierwszy, przeprawa stała się zdecydowanie łatwiejsza. Dzięki swojej budowie, a także faktu bycia z Durmstrangu, ludzie chętniej schodzili na bok, aby ich przepuścić.
   - Dario...? - Bianca jako pierwsza zajrzała na salę. Wsunęła głowę przez lekko uchylone drzwi, mając nadzieję, że dostrzeże brata dziewczyny. W końcu udało jej się go wypatrzeć. Stał z nachmurzoną miną przy łóżku na końcu sali. Crow przecisnęła się i syknęła znacząco w jego kierunku, starając się jednocześnie nie sprowokować pracującej tu pielęgniarki i kilku medyków. Ręką pokazała mu, aby do nich podszedł. Chłopak powiedział coś jeszcze do osoby, której nie było widać z za parawanu i podszedł do grupki przyjaciół. Dziewczyny cofnęły się, aby mógł opuścić pomieszczenie i zamknąć drzwi.
   - Jak się czuje Ner? - spytała francuzeczka.
   - Wyjdzie z tego... - zawiesił na chwilę głos zauważając Starka. Bianca jednak kiwnęła głową dając mu do zrozumienia, że uczeń może tu przebywać. - Jest jednak wycieńczona. Pani Rosa powiedziała, że powinna dużo wypoczywać. W tej chwili moja siostra powinna dostać eliksir słodkiego snu i spać spokojnie do rana.
   - Miałam nadzieję, że uda nam się z nią zamienić ze dwa słowa.
   - Najwcześniej juro po południu.
   - A jej rany? - spytał Jewel.
   - Nie są, aż tak groźne na jakie wyglądają. Kilka mikstur, parę zaklęć i za kilka dni dojdzie do siebie.
   - To dobrze, martwiłem się, że to coś poważniejszego...
   - Dario Scoliari - chłopak wyciągnął rękę w kierunku syna północy. Jeszcze nie mieli okazji się sobie przedstawić.
   - Jewel Stark - odwzajemnił uścisk. - Obiecałem twojej siostrze, że po zadaniu zwrócę jej coś, co dała mi na przechowanie... - dostrzegł jak jedna brew prefekta idzie do góry - To nic takiego. Zwykły drobiazg. Nie mogła go ze sobą zabrać na boisko - wytłumaczył szybko, aby rozwiać wszelkie niejasności.
   - Rozumiem.
   - Słuchaj, Dario. Zostań z siostrą. - Raven widział, że jego przyjaciel najchętniej wróciłby na salę. - My zaś pójdziemy do Wielkiej Sali. Przynieść ci coś może? Coś do jedzenia, picia? Z pewnością nie miałeś okazji nic sobie wziąć.
   - Chętnie... Przepraszam was, muszę wracać - Kolejne odgłosy dobiegające z pomieszczenia sprawiły, że krukon pospiesznie wrócił do środka martwiąc się o swoje rodzeństwo. Chciał być pewien, że wszystkiego dopilnuje, a Nerezie nic złego nie grozi.
   - Cóż... w takim razie pora na kolację...  - rozłożyła ręce Crow. Mimo to wciąż wpatrywała się w białe drzwi z nadzieją, że za chwile okaże się, że jej przyjaciółka jest cała i może już wyjść. - Jakoś nie mam apetytu.
   - Słyszałaś, co powiedział Dario. Za kilka dni będzie mogła wyjść. A jutro przyjdziemy i ją odwiedzimy - Bianca uśmiechnęła się pokrzepiająco.
   - Po prostu mam wyrzuty sumienia...
   - A Ner kazałaby ci je zignorować. Chodźmy, nic nie zagraża jej życiu. Pomartwimy się nad ciepłą herbatą. Żyć nam nie da, jeśli któreś z nas się teraz rozchoruje.
   - Masz rację, Bianca. Dajmy jej się przespać. Kierunek, Wielka Sala! - La Mettrie postarała się, aby jej uśmiech wyglądał na jak najbardziej szczery. Grupka znajomych niechętnie ruszyła się spod Skrzydła Szpitalnego. Choć wzajemnie się pocieszali starali zachować pogodę ducha, to każde z nich martwiło się o dziewczynę leżącą na sali. Całe wydarzenie wyglądało niezwykle groźnie i nawet zapewnienia lekarzy nie potrafiły do końca uspokoić ich nerwów. Nikt nawet nie chciał myśleć, co by było gdyby opiekunowi Krukonów nie udało się w porę zareagować... Nikt.

2 komentarze:

  1. No i wreszcie dalszy ciąg!
    Profesor Tarento jako jedyny zachował zimną krew. Gdyby nie on, pewnie znowu zakazaliby turniejów na jakieś półwiecze...
    Podobało mi się niespodziewane wtargnięcie Malfoy'a. Niby jest tu negatywnym charakterem, ale zawsze odpowiednie temperuje ochy i achy wokół Nerezy, pozostaje więc takim dość nieprzyjemnym głosem rozsądku :)
    Ach, i Jewel wkroczył do akcji! Jak ładnie.
    Ciekawie było obserwować ostatniego konkurenta bez obecności Nerezy. No i dobrze, że hrabia okazał się nie byle jakim zawodnikiem. Wszystko to podkręca akcję. Wyjątkowo interesujące było widowisko, jakie zorganizowała Danielle - no bo wydłużać i komplikować zadanie, byle tylko zdobyć uznanie widzów? Fascynujące.
    Przy okazji, mam nadzieję na jakiś romans między Crow a Jewelem. Szybko.
    Dobrze, że w pierwszym zadaniu Nereza zajęła ostatnie miejsce - jeśli w kolejnych zdaniach pójdzie jej lepiej (a na pewno tak będzie - w końcu w pierwszym trafiła na swoją piętę Achillesową!), to nie będzie to już nienaturalne i sztuczne. Może Nereza była trochę zbyt napiętnowana, że niby nie zaimponowała nikomu obiektywnie myślącemu - w końcu pokazała co nieco i jeszcze udało jej się uwarzyć eliksir. Może to była niewielka przesada w drugą stronę, ale dobrze, że nie była gloryfikowana :)
    No, ale najważniejsze, że Nereza raz-dwa się wykuruje i - mam nadzieję - zacznie przygotowywać się do kolejnego zadania! Ciekawa jestem, co czeka ją do tego czasu, bo skoro sporo czasu jest między jednym zadaniem a drugim, to może oznaczać dodatkowe atrakcje :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Półwiecze? Ministerstwo zakazałoby Turniejów do końca świata <3 Chociaż w moim wydaniu pewnie dzięki jakimś niezwykłym zbiegom okoliczności oddaliliby ten werdykt. W końcu to jedna z najlepszych zabaw w ciągu roku szkolnego.
      Och, cieszę się, że moje złe postacie ci się podobają. Nie byłam pewna czy dobrze będą spełniać swoje role. Co za dużo idealizowania i szerzenia dobroci to nie zdrowo.
      Ha, to dopiero przedsmak tego kim jest Danielle. Z mojej perspektywy jest nieźle szurnięta i skomplikowana, a także ma swoje ukryte intencje. Wbrew pozorom nie jest tu bez powodu!
      Crow i Jewel? Ciekawe, ciekawe... Obawiam się jednak, że w 23 rozdziale mnie udusisz, bo "szybko" na pewno nie nastanie. Upsia.
      Zaręczam, że atrakcji uczniowie będą mieli co nie miara. Tych miłych i mniej przyjemnych. Postaram się poruszyć akcje u różnych postaci. Z tego, co widzę w swych zapiskach... Stop, stop! Nie mogę zdradzać szczegółów. Ale powiem tyle, że w 24 skupię się na Potterze. Czas najwyższy. Przesadziłam już z tym swoim brakiem pośpiechu.

      Pozdrawiam!

      Usuń