sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 19 - Hrabia Bufon, Nieopierzony Kruczek i Skryta Psychopatka

   Chociaż zimna jesień nie była najprzyjemniejszą porą roku, to wydarzenia, które miały miejsce w tych ponurych miesiącach, skutecznie rekompensowały zarówno uczniom jak i nauczycielom wszechobecną pluchę i wieczną nudę. Oczywiście nie licząc szlabanów, testów i licznych prac domowych, które miały zachęcić młodych czarodziejów do nauki. Jak jednak powszechnie wiadomo, te praktyki spełzały niemal na niczym. W Hogwarcie, tak jak każdej innej szkole byli tylko nieliczni nauczyciele oraz przedmioty potrafiące samym swym istnieniem zmobilizować swych podopiecznych do jakiegokolwiek wysiłku intelektualnego. Z pewnością do tej grupy dało się zaliczyć profesora Nevilla Longbottoma. Był dość konsekwentny w swych działaniach, ale potrafił również nieba uchylić, jeśli następowała taka potrzeba. Innym reprezentantem tej grupy mógł być także Rebeus Hagrid, Adriana Rakhena oraz najnowszy nabytek placówki edukacyjnej, Micheal Tarento. Każde miało swoje wady, lecz dzielili się pasją i potrafili zachęcić do samodzielnej pracy, co było nie lada osiągnięciem. Z pewnością wszystkim umilało to ciągnące się godziny zajęć.
   W ciągu ostatnich kilku dni, na stadionie przeznaczonym dla Turieju, zaczęło się coś dziać. Mieszkańcy czterech domów oraz ich goście mogli zauważyć obcych czarodziei, zarówno robotników jak i formalistów z teczkami pełnych papierów. Jak zawsze Ministerstwo starało się dopilnować organizacji najlepiej jak tylko umiało, aby nikomu nie stała się krzywda. Wszystko, od śrubki w siedzeniu widza po stroje reprezentantów, zostało dokładnie sprawdzone. Nie było miejsca na oszustwa czy ewentualne zamieszki, gdyby atmosfera na trybunach zrobiła się zbyt gorąca. W ramach przygotowań przećwiczono ewakuację oraz przeprowadzono szkolenie ściągniętych  aurorów i zespołu medycznego. W szkole tymczasem zorganizowano krótkie zajęcia z pierwszej pomocy. Polegały one na nauczeniu się kilku prostych zaklęć mających na celu utrzymanie przy życiu poszkodowanych do przybycia lekarzy. Starsi uczniowie znali je już na pamięć i nie wywierały na nich wrażenia. Tylko pierwszaki uczęszczały na nie podekscytowane. Dla nich to był znak, że Turniej zbliża się wielkimi krokami.
 
   Tego dnia mało kto uważał na zajęciach. Uczniowie tęsknie spoglądali w kierunku okien i wyjść z klasy. Pragnęli, aby dzisiejsze, wyjątkowo skrócone zajęcia jak najszybciej dobiegły końca. Byli wyraźnie podnieceni. Z plecaków niektórych wystawały zwinięte plakaty, trąbki i inne przedmioty dzięki którym mogli okazać swoje wsparcie reprezentantów,  którym kibicowali. Parę osób pokusiła się nawet o pomalowanie twarzy choć nie dla wszystkich skończyło się to dobrze. Część nauczycieli machnęło na to ręką, rozumiejąc energię rozpierającą młodzież, inni zaś zafundowali podopiecznym szlabany i karne prace domowe w ramach nieodpowiedniego ubioru i lekceważenia prowadzącego oraz zajęć. Nikt jednak tym się specjalnie nie przejął. Pierwsze zadanie było ważniejsze. Wreszcie każdy będzie miał okazję na żywo podziwiać umiejętności trójki wybrańców. Dodatkowo, raptem kilka dni wcześniej, odbył się mecz quidditcha pomiędzy ślizgonami i puchonami więc ludzie żądni byli atrakcji i towarzyszącym im adrenalinie. Ta niepewność kto wygra... Naprawdę, wielu miało wątpliwości kto jest w tej trójce najlepszy. Dopiero po dłuższym zastanowieniu wybierano hrabiego, który wydawał się najbardziej pewny wygranej, a siły jaką emanował nie dało się nie zauważyć. Większy dylemat pojawiał się, gdy miano wskazać lepszą dziewczynę. Tu ludzie spierali się między sobą podając kolejne za i przeciw działające na korzyść jednej lub drugiej uczennicy.
   Nic zatem dziwnego, że wraz z ostatnim dzwonkiem młodzież wysypała się z klas i przekrzykując zmierzali w kierunku wyjścia ze szkoły. Tylko pojedynczy maruderzy cofali się do domów, aby porzucić zbędne podręczniki. Oznaczało to jednak dla nich, że na stadionie zajmować najgorsze miejsca, z których mało co będzie widać, a dopchanie się do pierwszego rzędu będzie równać się z cudem.
   - Crow! Pospiesz się! Jeśli będziesz się stroić dalej to nie zdążymy wejść na stadion przed zakończeniem zadania! - Pod schodami do dziewczęcego dormitorium stał Raven. Z istnie cierpiętniczą miną oczekiwał przyjścia francuzeczki.
   -  Och, nie jęcz! Przecież nie pokażę się tam ludziom w szkolnych szatach! - odkrzyknęła mu - Wszyscy muszą widzieć, że dopingujemy naszą reprezentantkę!
   - Dobrze, ale już chodź, ceremonia otwarcia nie będzie na ciebie czekać.
   -  Wiem, wiem... Idę! - Słychać było jak dziewczyna wyskoczyła na kamienne schody i zbiegała po nich szybko na dół, starając się przy tym nie przewrócić. Z ostatnich trzech zeskoczyła, wpadając prosto w ramiona przyjaciela. Chłopak nie wyglądał na zaskoczonego całym zajściem. Przyzwyczaił się już do niecodziennych wybryków Crow.  Teraz ciągnęła za sobą sporej wielkości transparent, a sama była ubrana na niebiesko, wyraźnie zaznaczając, z którego domu pochodzi i komu kibicuje.
   - Pomóc ci? - spytał retorycznie,  a w ramach odpowiedzi w ręce wciśnięto mu przedmiot, który niosła. W podskokach ruszyła do wyjścia poganiając chłopaka. Nagle jednak zatrzymała się i Perez wpadł na nią. Przeklął pod nosem. - O co chodzi? Jeszcze czegoś zapomniałaś?
   - Można to chyba tak... - z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy cofnęła się do jednego z regałów i odsunęła zasłonę. Na parapecie jak gdyby nigdy nic, dziergając na szydełku, z anielskim spokojem siedziała Nereza. Mamrotała coś tylko cicho pod nosem, lecz zdawała się być najspokojniejszą istotą na świecie. - Merd!* Nerezo! Co ty tu jeszcze robisz?! - krzyknęła przerażona. - Powinnaś już od dawna być na stadionie z pozostałymi reprezentantami!
   - Robię breloczek w kształcie dyni - zaprezentowała przyjaciółce swoją pracę.
   - Postradałaś rozum! - wybałuszyła na nią oczy - Chodź, szybko! - złapała Scoliari za rękę i pociągnęła za sobą.- Doprawdy, co ty sobie myślałaś? - karciła ją surowo. - Przynajmniej się zdążyłaś przebrać...
   -  Spokojnie, wyrobiłabym się bez najmniejszego problemu...
   -  Och, doprawdy? Mam inne zdanie na ten temat! - Choć La Mettrie była malutka, drobna i miała na sobie buty na obcasach to okazało się, że jest najszybsza z całej gromadki. Nereza truchtała za nią, w jednej ręce trzymając nadal włóczkę w pomarańczowym kolorze i szydełko. Trójka krukonów pospiesznie wybiegła z opustoszałego już zamku i najszybciej jak to możliwe biegła w stronę odpowiedniego stadionu, skąd dobiegały już krzyki, jakieś wiwaty, muzyka i wystrzały sztucznych ogni, których na dziennym niebie nie było widać zbyt dobrze. Potężny obiekt zajmował naprawdę dużo miejsca. Szczęśliwie tereny przyległe do szkoły były naprawdę rozległe i spokojnie ten kilkupiętrowy moloch miał gdzie się zmieścić.
   - Crow, ja...-zaczęła blondynka lecz przyjaciółka jej przerwała.
   - Posłuchaj, masz się dobrze bawić i nie dać zabić, zrozumiałaś? - położyła ręce na jej ramionach.- A jeśli jeszcze raz spróbujesz zrobić coś takiego to sumiennie ci obiecuję, że do końca życia będziesz chodziła w różowym.
   - Dziękuję... Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła - przytuliła ją do siebie. - To się tyczy też ciebie, Raven.
  -  Do usług - skinął głową. - A teraz uciekaj do namiotu. Wszyscy chcemy cię zobaczyć jak ucierasz nosa tamtej dwójce - mruknął do niej.
   -  Nie zawiodę was - wzięła głębszy wdech i ruszyła w odpowiednim kierunku. Stresowała się. Nie miała specjalnie okazji aby obcować z pozostałą dwójką reprezentantów. Szczególnie z Danielle, gdzie udało im się zaledwie wymienić uścisk dłoni i kilka przelotnych spojrzeń. Odchyliła połeć materiału i weszła do namiotu. Niemal od razu wpadła na jakiegoś czarodzieja, lecz usunął jej się z drogi widząc z kim ma do czynienia. Ner rozejrzała się wokoło szukając jakiejś podpowiedzi, co powinna zrobić. Wyglądało jednak na to, że uczniowie zostali praktycznie pozostawieni sami, a ich opiekunowie wyszli na zewnątrz na ceremonię otwarcia.
   - Tym masz zamiar wygrać Turniej, kruczku? - usłyszała kpiąca uwagę. Hrabia w ogóle zdawał się nie denerwować. Robił oszałamiające wrażenie. Z pewnością niejednej pannie ugną się kolana na jego widok. Dopasowany strój w czarnych i bordowych barwach podkreślał budowę ciała i wydawał się wyższy niż w rzeczywistości. Długie włosy jak zawsze spiął w kucyk i tylko pojedyncze kosmyki grzywki opadały na jego twarz. - Co to niby jest?
   - Dynia. Proponuję zaopatrzyć się w okulary - odparła ze stoickim spokojem.
   - Doprawdy, potrafisz człowieka rozbawić. I co niby ta ozdoba ma zrobić? - spoglądał na nią swoimi drapieżnymi oczami.
   - To breloczek... Mam zamiar nosić go na szczęście - pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Doprawdy, nie miała zielonego pojęcia czym mu, aż tak zaszła za skórę, że nie dawał jej spokoju. Przecież już zdążyła przeprosić i podziękować za wszystko, co się dało. A do tego, co było niezgodne z jej kodeksem moralnym, nie miała nigdy zamiaru wracać. W tym wypadku ich złośliwe rozmowy były już na porządku dziennym.
   - Z pewnością ci się przyda, szczególnie w starciu ze mną. - Stwierdził dumnie podchodząc bliżej Scoliari.
   - Tego akurat się nie obawiam. Jeszcze nie miałeś okazji poznać moich umiejętności.
   - Tak samo jak ty moich, kruczku.
   - Przypominam, że mam imię i brzmi ono Nereza. - Wznowił swoją pracę nad swoją robótką. Zignorowała jego złośliwe uwagi. Zgrabnie tworzyła kolejne rządki, szybko zbliżając się do końca.
   - Dla mnie pozostaniesz nieopierzonym kruczkiem. Jeszcze masz szansę się wycofać.
   - Twoje groźby nie robią na mnie wrażenia...- dostrzegła w namiocie jeszcze kogoś - Twoja luba czeka. Chyba nie powinieneś jej zostawiać samej na zbyt długo - zwróciła mu uwagę dostrzegając Gabrielę. Scoliari coraz częściej widziała tę dziewczynę u jego boku. Na pewno był ku temu powód. Szczególnie, że hrabia nigdy jej nie odtrącił.
   - Przez chwilę da sobie radę sama... - przeniósł wzrok na młodą Weasley, która zarumieniona siedziała przy stoliku i coś ściskała w swoich dłoniach.
   - Jak na moje wyczucie, to chyba chce ci coś dać.
   - To już nie jest twój interes i nie wtrącaj się do moich spraw.
   - Dokładnie to samo mogę powiedzieć tobie - uśmiechnęła się niewinnie. - Jesteśmy chyba zatem kwita.
   - Nie czuj się tak pewnie. Dużo ci do mnie brakuje - wyciągnął rękę w jej stronę, lecz rozmyślił się z tego, co chciał zrobić, dostrzegając kogoś za Krukonką. Dziewczyna odwróciła się.
   - Jewel! - nie kryła, że jego obecność bardzo ją uradowała.- Przyszedłeś kibicować swojemu przyjacielowi?
   - Od kiedy jesteście na "ty"? - Ace zmrużył gniewnie oczy spoglądając to na jedno, to na drugie.
   - Witaj, Nerezo - chłopak ukłonił się lekko przed nią - Odkąd poznaliśmy się na statku i okazało się, że to niezwykle miła i czarująca młoda czarownica - odpowiedział spokojnie Stark. - Prawdę powiedziawszy, przyszedłem kibicować wam obojgu. Jesteście stworzeni do tego Turnieju.
   - Przeceniasz jej możliwości, Jewelu.
   - Tu akurat mogę się z tobą zgodzić - mruknęła krukonka. - ale będę się starać.
   - Same chęci to za mało - pouczył ją hrabia.
   - To się jeszcze okaże.
   - A wy znowu się drażnicie - westchnął ciężko przyjaciel Nobilara - Naprawdę, moglibyście dać już sobie  z tym spokój. Gdybyście tylko darowali sobie złośliwości, moglibyście dojść do porozumienia.
   - Ależ my dochodzimy - wtrąciła Nereza. - Tylko trochę bardziej okrężną drogą.
   -  Tak, gdzie co drugie zdanie macie się ochotę nawzajem pozabijać.
  - Nie zniżyłbym się do takiego poziomu, powinieneś mnie lepiej znać. A jeśli to był żart, to wyjątkowo słaby - Nobilar obejrzał się na Gabrielę. Ruda nerwowo poprawiają kosmyki włosów. Zagadywana przez pracowników, grzecznie odpowiadała i wyglądało na to, że nie planuję stąd szybko wyjść. Po chwili hrabia uznał, że rozmowa została zakończona i wrócił do panny Weasley, uśmiechając się lisio i rzucając jakąś celną uwagę, która wzbudziła jej śmiech.
   - Nerezo, uważaj na siebie w trakcie zadania. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. - Wykazał zaniepokojenie. Jak zawsze, gdy rozmawiał z Krukonką.
   - Nic mi nie będzie - zapewniła - zrobiłam sobie amulet na szczęście - zaprezentowała dopiero co skończoną dynię.
   - Sama ją wykonałaś? - wziął do ręki breloczek - Wyszedł naprawdę dobrze. Widzę, że posiadasz wiele ciekawych umiejętności. - Pochwalił ją i chciał zwrócić przedmiot, lecz został powstrzymany przez Nerezę.
   - Dziękuję za komplement. To bardzo miłe z twojej strony. - podziękowała, choć nie była pewna czy na niego zasługuje - Mam prośbę, - przygryzła wargę, wahając się czy dobrze robi - zatrzymaj dynię dopóki nie skończy się pierwsze zadanie. Wrócę po nią gdy tylko uda mi się je zaliczyć.
   - Jesteś pewna? W końcu to twój amulet na szczęście.
   - Coś czuję, że lepiej się sprawdzi, jeśli ty go przypilnujesz.
   -  Skoro tak uważasz... Spełnię zatem twoje życzenie,  tylko wróć cała - poprosił a dziewczyna pokiwała głową.
    - Powodzenia na Turnieju - niespodziewanie podeszła do nich Danielle i wyciągnęła rękę w kierunku Nerezy. Jak zawsze, włosy ognistego ptaka zasłaniały większą część jej twarzy i nie wyglądało na to że chciałaby z nimi coś zrobić. Ciężko Scoliari było określić co ta druga tak naprawdę myśli. Teraz jednak zachowywała się jak na reprezentanta przystało więc krukonka uścisnęła jej dłoń.
   - Tobie również.
   - Mam nadzieję, że jesteś szybka - dodała jeszcze. Nereza mogła dostrzec niebezpieczny błysk w jej oczach, gdy na moment odgarnęła grzywkę.
   -  Co chcesz przez to powiedzieć?
   - Przekonasz się - przeniosła wzrok na Jewela, który już chciał coś powiedzieć - Nie martw się o swoją dziewczynę. Nic jej nie zrobię... Nie mam w zwyczaju ostrzegać swych ofiar przed atakiem - wsunęła ręce do kieszeni ciepłej pikowanej kamizelki, którą miała na sobie. - Co to za przyjemność, gdy daję komuś uciec? Żadna - odpowiedziała na swoje pytanie. Odeszła, pozostawiając ziarno niepewności w duszy Scoliari.
   -  Dziwnie się zachowuje...
  -  Niczym skryty psychopata - Stark przyznał jej rację.  - Również osoby, z którymi się zadaje są niespełna rozumu.
   -  Skąd wiesz?
  -  Popytałem trochę tu i tam... Ten chłopak, który zawsze jej towarzyszy to Olaf. Osoba o najgorszej z możliwych reputacji w swojej szkole. Uczniowie Ignaspherii się go obawiają i starają mu nie wchodzić w drogę. Podobno kiedyś upatrzył sobie Danielle jako swą ofiarę.
   -  Coś jednak chyba nie wyszło...
   -  Nikt nie wie, co się stało, ale tworzą zabójczy duet. Nie czują potrzeby przyjaźnienia się z kimś innym. Potrafią sporo namieszać...
   -  A ich dyrektor? Wydaje się być uprzejmy.
   -  Nie znam niestety jego relacji z Morande.  Przepraszam - westchnął - Nie jestem w stanie udzielić ci dokładniejszych informacji.
   - Ależ nie musisz. Jestem ci niezwykle wdzięczna, że przekazałeś mi, aż tyle. Nigdy tego od ciebie nie oczekiwałam.
   -  Czuję się jednak zobowiązany. - upierał się przy swoim dżentelmen. W tym momencie do namiotu powrócił minister wraz z opiekunami reprezentantów. Znów było słychać głośniejsze krzyki dochodzące z widowni. Oczekujący tam ludzie nie mogli się doczekać rozpoczęcia widowiska.
    -  Prosiłbym, aby goście opuścili już namiot i powrócili na swoje miejsca na stadionie, - zwrócił się do zebranych dobrotliwie minister. -  Musimy zaczynać. Czas najwyższy aby zebrani tu reprezentanci dowiedzieli się z czym będą mieć dziś do czynienia.
   -  Powodzenia, Nerezo - Jewel jeszcze raz Uścisnął jej dłonie i opuścił ogromny, piętrowy namiot. Zaraz za nim wyszedł Olaf, który skończył szeptać o czymś z Danielle. Ostatnia była panna Weasley. Ucałowała hrabiego w policzek i jąkając się starała mu dodać otuchy. Razem wyglądali naprawdę uroczo. Scoliari westchnęła ciężko, gdy ruda w końcu ją minęła i wyszła na zewnątrz.
   - Jeśli na arenie będzie cała nasza trójka, trzymaj się z dala od Morande - Ace zwrócił się cicho do Krukonki, gdy podchodzili na środek namiotu. - Walkę z nią zostaw mnie.
   -  Dlaczego? - spytała podejrzliwie. Nie otrzymała jednak odpowiedzi. Uczeń wyglądał tak jakby nic nie mówił. Zaintrygowało to dziewczynę. Naprawdę Danielle była tak niebezpieczna? A może powiedział to tylko ze względu na Jewela? Nie była do końca pewna. W każdym razie, co by się nie działo, nie powinien wykazywać aż takiej... Troski. Inaczej tego Scoliari nie potrafiła określić.
   Cała trójka wybrańców zebrała się wokół pana Thimoty'ego. W rękach trzymał trzy zwinięte w rulonik pergaminy. Zostały zalakowane pieczęcią Ministerstwa. Nie ulegało zatem wątpliwości, że będą częścią czekającego ich zadania.
   - Wszyscy są? Bardzo dobrze, możemy zatem zaczynać - chrząknął - Waszym celem jest uważenie eliksiru. - zdradził w końcu po dłuższej chwili milczenia. Morande prychnęła cicho pod nosem zaś Nobilar zdawał się być niewzruszony. Scoliari zaś przeklinała w duchu wszystkie świętości. To była dziedzina, której wybitnie nie trawiła. Wszelkie substancje wychodziły jej tylko po długich godzinach ćwiczeń, z przepisem i kimś do pomocy. W innym wypadku była zgubiona. - Jednak to nie będzie tak proste jakby się wam wydawało. Na tych pergaminach znajduje się lista składników oraz sposób przyrządzenia. Na arenę wychodzicie pojedynczo. Kolejność podam za chwilę.- tłumaczył powoli - z pewnością jednak chcecie wiedzieć jaki jest haczyk. Od otwarcia zwoju macie piętnaście minut na zapoznanie się  z jego treścią, później tekst zaczyna stopniowo znikać. Jesteście zatem ograniczeni czasowo i własną pamięcią. Zadanie uznaje się za zakończone przed czasem, gdy uważycie substancje bądź piętnaście minut po zniknięciu całego przepisu. Obyście nigdzie się nie pomylili i zakończyli z sukcesem tworzenie eliksiru. Jest on potrzebny do trzeciego zadania, Miejcie to na uwadze - zastrzegł. - Inną kwestią jest jego zaliczenie. Pani Humphrey - zwrócił się do swojej asystentki, poproszę o listę.
   - Ależ oczywiście, już podaję - kobieta wyciągnęła odpowiedni formularz i wręczyła swojemu przełożonemu.
   - Pierwsza będzie pani Danielle, następnie pani Nereza, a na koniec pan Ace. Czy wszystko jest jasne, moi drodzy? Jakieś pytania? Nie? - czujnie im się przyjrzał przez szybki okularów. Jednak ci pokręcili głowami. - Doskonale. Panno Morande, proszę o przejście do kolejnego pomieszczenia - minister wskazał na przejście w kierunku areny. - Piętnaście minut i ani chwili dłużej. Zbierasz składniki i przygotowujesz eliksir. - Przypomniał zasady wchodząc z nią w długi korytarz. Ich głosy zostały stłumione, a po chwili ucichły. Scoliari splotła nerwowo palce. Zaczęła kręcić się po dużym namiocie, omijając rozstawione krzesła, stoliki i szafki. Omijała też schody prowadzące na kondygnację wyżej. Nie wolno im było obejrzeć występów innych reprezentantów. Wszystko po to, aby sobie wzajemnie nie podpowiadali. Żeby nie mieli łatwiej. Żeby nie oszukiwali...
   - Mogłabyś usiąść - odezwał się w końcu hrabia oparty o jedną z belek. Stał tak ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach i zamkniętymi oczami. W jednej z dłoni trzymał swoją różdżkę. Był zdecydowanie gotowy na to, co dla nich przygotowano.
   - Przykro mi, jeśli cię to irytuje - odparła Scoliari. Nie przerwała jednak spaceru. W pamięci powtarzała nie tylko nazwy wszystkich składników jakie poznała w swoim życiu, ale i zaklęcia. Minister powiedział, że będą musieli je zdobyć. Jak? To akurat była zagadka. 
   - Nie, ale tobie z pewnością to nie pomaga.
   - Skąd niby możesz to wiedzieć? - podniosła jedną brew. - Nie znasz mnie zbyt dobrze.
   - Znam się na ludziach.
   - Śmiem wątpić. 
   - Jak chcesz... - przerwał - Zaczęło się - do namiotu wdarły się głosy uczniów skandujących nazwisko reprezentantki włoskiej szkoły. Pierwsze piętnaście minut minęło. Teraz zaczął się wyścig z czasem. Danielle musiała zdobyć jak najszybciej wszystkie składniki, a następnie stworzyć eliksir. Wszystko to zanim zniknie tekst. Ewentualnie mogła pozwolić sobie na przedłużenie, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy była pewna swej pamięci. W innym wypadku sporo ryzykowała swoją pomyłką.
   - Dobry jesteś z eliksirów? - zagadnęła.
   - Sądzisz, że ci powiem zdradzając swoje słabe i mocne strony? - parsknął.
   - Nie. Ale spróbować pociągnąć rozmowę zawsze mogę. 
   - Wymyśl w takim razie inny temat.
   - Chcesz zatem ze mną dyskutować? - spytała nieufnie.
   - Z chęcią wysłucham, co masz takiego do powiedzenia, nieopierzony kruczku...
   - Nerezo - poprawiła go automatycznie.
   - Bo być może po tym zadaniu się wycofasz i ze wstydu zapadniesz się pod ziemię.
   - Zrobię ci na złość i nie wykonam żadnej z tych rzeczy - uniosła dumnie głowę.
   - Tak? Czyli planujesz stchórzyć już teraz? - uśmiechnął się lisio, otwierając oczy i spoglądając na nią ciekawie.
   - Nie. Przejdę to i następne dwa zadania i pokażę ci, że nie jestem taką ofiarą losu za jaką mnie masz.
   - I jak masz zamiar to zrobić? - spytał, a Scoliari podeszła do niego pewnie.
   - Zobaczysz - odparła tajemniczo. 
   - Powodzenia, kruczku.
   - Nerezo.
   - Kruczku brzmi bardziej odpowiednio - oboje odwrócili się, słysząc poruszenie przy wejściu. Jednak nic więcej się nie wydarzyło. Dziewczyna cofnęła się i przysiadła na fotelu stojącym z boku. Czas mijał nieubłaganie. Chociaż Minister przekazał im wszelkie ważne informacje, nie byli w stanie do końca określić ile czasu może trwać przebieg całej akcji dla jednej osoby. Nikt im nie zdradził ile czasu tekst będzie znikał. Sądząc jednak po tym, co działo się na zewnątrz, Danielle nie miała większych problemów i powoli zbliżała się do końca. 
   - Nereza Scoliari? - W końcu pojawił się jeden z pracowników - Zapraszam, teraz twoja kolej.
   - Idę - ukrywając strach ruszyła w kierunku wejścia do tunelu prowadzącego na arenę. Musiała przetrwać. Zrobi wszystko, aby się nie poddać. Na znak weszła do środka, pozostawiając za sobą jasny namiot z wygodnym wyposażeniem. Nie było już odwrotu. Widziała sylwetkę ministra z wyciągniętą ręką w jej stronę, w której trzymał pergamin. Scoliari pocieszała się tylko tym, że to co wymyślili nie będzie bardziej skomplikowane od eliksiru wielosokowego. W końcu mieli niecałe dwie godziny na przygotowanie, a nie cały miesiąc. Nereza cieszyła się, że nie była pierwsza, przynajmniej wiedziała ile ma mniej więcej czasu. Ta informacja z pewnością była przydatna...



_____

*Merd - cholera

Pytanie do publiczności: ktoś orientuje się, co się stało z Zimną, która prowadziła bloga Ptaki i Gady? Zniknął w ciągu ostatnich dwóch-trzech dni i przyznaję, że jestem niezwykle zawiedziona z tego powodu. 

2 komentarze:

  1. Cześć!
    O, widzę, że postanowiłaś zaprezentować tych mniej odpychających nauczycieli :) Dobrze, że i tacy się zdarzają.
    Podobał mi się opis przygotowań do Turnieju. Wytworzyła się taka atmosfera napięcia i oczekiwania, bardzo na miejscu. Aż sama chciałabym tam być i siedzieć sobie bezpiecznie na trybunach, obserwując zmagania kandydatów!
    Breloczek z dyni! Gdybym też umiała szydełkować... Ale to złudna nadzieja ;( Chcę taki.
    Instrukcje i rozgarnięcie Crow zrobiły na mnie wrażenie. Dobrze mieć kogoś takiego przy sobie.
    Hrabia, naczelny palant Durmstrangu, tym razem wypadł lepiej niż zwykle, a to za sprawą opisu, jaki to jest seksi, oszałamiający, kpiący i w ogóle :p Jego romans z Nerezą z pewnością byłby interesujący. Zwłaszcza warstwa dialogowa. Ja wiem, Gabriela jest słodka i stanowi interesujący dodatek do pana hrabiego, ale mimo wszystko...
    Jeju, Danielle jest dziwna, ale nie niesympatyczna. Ciekawa postać, chętnie dowiedziałabym się o niej więcej.
    Aaa, zgadłam, przewidziałam kiedyś, że może będzie trzeba coś uwarzyć! Ale ze mnie geniusz, jestem pełna podziwu dla siebie xD Ale wracając do zadania - brzmi to masakrycznie. Ciekawy pomysł, chociaż z moją pamięcią na miejscu Nerezy mogłabym sobie co najwyżej ugotować zupę. I jeszcze wzmianka o tym, że eliksir będzie później potrzebny - zastanawiam się, co jeśli komuś by się nie udało? Byłoby kiepsko, gdyby błąd w pierwszym zadaniu przekreślił dalszy udział.
    Ale fajnie, że Turniej wreszcie się zaczął :) Bardzo jestem ciekawa jak dokładnie będzie wyglądało zadanie, czy Nerezie się powiedzie i jak poradziła sobie pozostała dwójka. Pisz szybko!
    Co do Zimnej, nie wiedziałam, że blog zniknął, ale zauważyłam, że od jakiegoś czasu przestała pisać, myślałam jednak, że to chwilowa przerwa, bo ostatnio ciągle ktoś taką urządza. Mam nadzieję, że nie wydarzyło się nic złego i to jakaś pomyłka, bo blog był znakomity :( Chyba zgadzamy się w tej kwestii, skoro postanowiłaś publicznie dopytać się o jego los.
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dłuuugi komentarz :)

      Gdybym tylko mogła, wręczyłabym ci taką dyńkę, ale moje umiejętności w szydełkowaniu kończą się na krzywym szaliczku i równie pokracznej czapeczce... Moja pani od techniki z podstawówki z pewnością nie byłaby zachwycona moimi marnymi obecnymi umiejętnościami... Ale jako, że ostatnio szydełko udało mi się znaleźć przy sprzątaniu, to postanowiłam Nerezę zaopatrzyć w tę dziwną umiejętność. Przynajmniej nie chodzi i nie marudzi~
      Gabrielle i Ace mają wspólny, dość intrygujący wątek, który mam nadzieję rozwinąć gdzieś po... *tu autorka zagląda do rozpiski rozdziałów* hogwarckim nowym roku. Chyba, że coś po drodze mi wpadnie i przesunę to troszkę dalej. Także na razie musisz przeboleć słodką istotke u boku hrabiego :3
      O Danielle z pewnością dowiemy się jeszcze niejednego. Niby tylko reprezentantka Ignaspherii, ale czy na pewno? Jest zbyt pokręcona, aby robiła tylko za tło.
      Tak! Brawa dla ciebie za wcześniejsze odgadnięcie czego będzie dotyczyło pierwsze zadanie Turnieju ^^Z trudem się powstrzymywałam, żeby wtedy nie potwierdzić twojej teorii. Co to by była jednak za niespodzianka? Cały urok polega na tym, by nie wiedzieć, co będzie dalej.
      U Rowling było podobnie. Bez jaja w pierwszym zadaniu można było zapomnieć o rozgryzieniu o co chodzi w drugim. Mimo to, całej czwórce udało się zdobyć magiczny przedmiot. Musimy zatem pokładać wiarę w trójkę moich reprezentantów, że jakoś sobie poradzą ;)

      Dziękuję ci, że odpowiedzialaś na pytanie :3 Polubiłam bardzo Olgę i pozostałych bohaterów kreowanych przez Zimną. Jeszcze zrozumiałe by było, że zawiesiła bloga i leży sobie odłogiem czekając na łaskawy przypływ weny. Ale nie ma ani bloga ani jej profilu, więc... Szkoda, że nie wiadomo, co się wydarzyło.


      Pozdrawiam!

      Usuń