sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 22 - Ustalając okoliczności

   Wskazówki zegara niespiesznie przesuwamy się po tarczy, leniwie odliczać kolejne godziny. Dla każdego upływający czas miał zupełnie inne znaczenie. Jednym się spieszyło, zaś innym płynął on aż za szybko i szukali sposobu na zatrzymanie świata, aby zdobyć dodatkowe szanse na spełnienie swych celów. Były jednak też osoby, do których docierało, że czas nie ma dla nich większego znaczenia. Jedną z nich była Nereza. Od kilku dni leżała w Skrzydle Szpitalnym, otoczona opieką pielęgniarki oraz odwiedzających ją przyjaciół. Nawet teraz przy jej boki znajdował się jeden z krukonów, który od niechcenia przeglądał Proroka Codziennego. Nie zwracała na niego większej uwagi, tępo wpatrując się w wiszący na ścianie nad wejściem do gabinetu pielęgniarki zegar. Liczenie fiolek w gablotkach okazało się w ostatnim czasie nudne ponad wszelką miarę i odpuściła to sobie poprzedniego wieczoru.
   -  Wzdychanie w niczym ci nie pomoże. Nie wypuszczą cię wcześniej - skwitował spoglądając na nią.
   - Nudzę się. Marnuje swój czas. Zabronili mi się teraz uczyć...
   -  A to akurat zalecenie od naszego opiekuna, z którym wyjątkowo się zgadzam. Bardzo się starałaś przed pierwszym zadaniem, ale na koniec byłaś już wyczerpana i niewyspana.
   -  Pouczasz mnie? - spytała sceptycznie przenosząc wzrok na kamienny sufit.
   - Owszem. Nie jestem zwolennikiem pracoholizmu. Mimo to i tak wiem, że zaraz po wyjściu zrobisz dokładnie to samo.
   -  Nieprawda - zaprzeczyła.
   -  Och, czyżby? - szczurowaty chłopak z zainteresowaniem odłożył gazetę i uważniej przyjrzał się przyjaciółce.
   -  Potrzebuję treningu fizycznego. Czuję, że w kolejnych zadaniach to od mojej kondycji będzie zależało czy uda mi się je zaliczyć - przyznała niechętnie. Na samo wspomnienie latających platform przechodziły ją dreszcze. W życiu by nie przypuszczała, że w jej ciele znajduje się tyle mięśni, z których na co dzień nie korzystała. Po pierwszym zadaniu była wykończona ponad wszelką miarę i każdy ruch wywoływał ból. Na szczęście, dzięki kilku eliksirom wszelkie zakwasy i nadwyrężenia odeszły w niepamięć.
   - Nigdy nie byłaś wielbicieli nadmiernego wysiłku, chyba że ćwiczyłaś pojedynki na zaklęcia - przypomniał jej.
    - Tylko osioł nie zmienia zdania. Potrzebuję przy tym pomocy...
   - Możesz zapytać się kapitana drużyny domu czy nie mogłabyś dołączyć. Poza tym, o ile dobrze pamiętam, miałaś sobie zrobić powtórkę z latania na miotle. Ciekaw jestem, czy poprawiły się twoje umiejętności od pierwszej klasy.
   - Nie przypominaj mi... Jestem beznadziejnym przypadkiem. Dziw, że nikt nie ucierpiał w trakcie tamtych zajęć.
   - Przesadzasz. Aż tak źle ci nie szło.
   - Nie, skądże - przedrzeźniła go. - Nawet nasz nauczyciel załamał ręce. Mam przypomnieć ci czemu mi zaliczył w końcu przedmiot?
    - Uwielbiam tę część. Dawaj - zachęcił przyjaciółkę.
    - Wręczył mi najgorszą, najbardziej przedpotopową miotłę, która ledwo odrywała się od ziemi... Tylko na niej byłam w stanie przejść egzamin nikogo przy tym nie zabijając. Ani nie robiąc sobie krzywdy.
   - Wyglądałaś uroczo.
   - Nawet trzylatek ma lepszą miotłę ode mnie! - oburzyła się.
   - Ale i lepiej się nią posługuje. Najwyraźniej dar do zaklęć ma swoją cenę - skwitował. - I tak przyjdę na twój trening, by cię asekurować. Twój brat mi nie daruje, jeśli coś ci się stanie.
   - Tylko nie przynoś mi tej starej miotły, bo cię uduszę... - ostrzegła. - Chociaż mam nadzieję, że przez ostatnie kilka lat zdążyła się już rozpaść.
   - Nie, nie sądzę - roześmiał się - skoro przeżyła twój lot, to nic jej nie ruszy.
   - Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne.
   - Twoje ślimacze tempo na tej maleńkiej miotełce, jak najbardziej.
   - Tym razem potrzebuję jednak czegoś normalnego. Nie przetrwam zadania z tym starociem - nachmurzyła się, intensywnie nad czymś się zastanawiając.
   - Nawet nie masz stuprocentowej pewności, że rzeczywiście ta umiejętność będzie ci potrzebna. Nie przejmuj się tak bardzo.
   - Nie potrafię inaczej...
   - Raven? Nerezo? - Bez pukania, do sali wpadła francuzeczka. Pomimo karcącego spojrzenia pielęgniarki, szybko przebiegła przez całe pomieszczenie i ciężko oddychając opadła na wolne krzesło. Rozwichrzony włos i wypieki na twarzy wskazywały na to, że w pośpiechu pokonała drogę do Skrzydła Szpitalnego. W ręku trzymała zaś pognieciony już egzemplarz Proroka Codziennego. - Widzieliście to? - zamachała gazetą z niedowierzaniem.
   - Niby co takiego? - Scoliari podciągnęła się na przedramionach. - Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.
   - Ależ owszem, wydarzyło! Czytaliście wy w ogóle gazetę? - spytała oburzona.
   - Czytałem... Ale nic dziwnego w niej nie znalazłem. Zechcesz się podzielić swoim odkryciem Crow? - spytał zaintrygowany chłopak.
   - Muszę, przecież inaczej sami w życiu na to nie wpadniecie - Z dumą rozłożyła Proroka. Przeleciała wzrokiem po stronie szukając czegoś konkretnego. - Och, jest! - wskazała palcem na niewielki artykuł. W pierwszej chwili nie rzucał się w oczy. Nie był nawet ozdobiony jakimkolwiek zdjęciem. Zlewał się z innym dłuższym wywiadem. Dziewczyna konspiracyjnie pochyliła się w ich stronę - Słuchajcie. Dziś ukazał się artykuł na temat plejady Nix i...
   - Będziesz nas dręczyć astronomią?
   - Raven, nie przerywaj mi! - fuknęła. - Jeszcze nie skończyłam. Trafiłam na to: "... teoria ta wcześniej już była przytaczana przez znaną i szanowaną panią Profesor Aurorę Sinistrę, która przez wiele lat nauczała w Szkole Magii i Czarodziejstwa, Hogwarcie..."
   - To normalne, że słowa naszej byłej opiekunki są przytaczane w wielu pracach związanych z astronomią.
   - Perez, mon Merlin! Jakiś ty niecierpliwy!
   - Panienko La Mettrie, proszę o ciszę! - skarciła ją pielęgniarka - Pacjenci potrzebują ciszy i spokoju! Jeśli za chwilę się nie uspokoisz, będę zmuszona cię wyprosić.
   - Przepraszam, to się już nie powtórzy... - mruknęła niechętnie w ramach przeprosin, a gdy tylko kobieta się odwróciła, dziewczyna wróciła z powrotem do czytania artykułu. - "... lecz nie miała okazji doczekać się oficjalnego jej zaakceptowania. Zmarła na kilka dni przed tym wydarzeniem." - zakończyła z dumą.
   - Zaraz... - Scoliari z wrażenia, aż usiadła normalnie na łóżku - Możesz przeczytać jeszcze raz? - Ciemnowłosa skinęła głową i jeszcze raz przebrnęła przez cały artykuł, kładąc szczególny nacisk na interesujące ich informacje.
    - Pani Sinistra nie żyje? - spytał półszeptem chłopak. - Jak to możliwe, że nic na ten temat nie wiemy?
   - Teoretycznie nie jest już naszą nauczycielką, ale... Przecież ostatnio słyszałam, że ma się całkiem dobrze - Nereza przygryzła nerwowo kciuk.  Brat przecież by nie skłamał. Tarento również by nie żartował w tej kwestii. - Jest podane kiedy dokładnie odeszła?
   - Nie - La Mettrie pokręciła głową. - To pierwsza wzmianka o naszej opiekunce. Wcześniej nie było żadnych informacji w gazetach, ani radiu. To dziwne, czyż nie? W końcu... niby czemu śmierć wybitnego nauczyciela miała być owiana tajemnicą?
   - Może jakieś niespotykane powikłania po wypadku? Albo po prostu starość - zaryzykował krukon.
   - To nie byłoby powodem zatajenia jej śmierci - machnęła ręką Scoliari.
   - A jeśli sama nie chciała, aby informować o tym media? Poza tym, wydaje mi się, że nie miała rodziny.
   - Z tego co się orientuję, cały czas przebywała w szpitalu. Nikomu by nie umknął uwadze, że mają nowego denata na sali - wytknęła Crow zwijając gazetę w rulonik. - Jak dla mnie, coś za tym się kryje. Na pewno to zagrywka, która ma zatuszować jakąś nieprzyjemną sprawę.
   - To jest dziwne, ale czy musimy doszukiwać się spisku? - Nereza kątem oka obserwowała pielęgniarkę, która nucąc pod nosem sprzątała po jednym z pacjentów, który dopiero co opuścił Skrzydło Szpitalne z nowym bandażem na ręku. - Niedługo będą wybory, pewnie to zagrywka opozycji.
   - Może - zgodziła się francuzeczka - Ale do tego jeszcze pół roku. Czuję, że coś w tym jest... Napiszę do rodziny - podniosła się z miejsca - Zapytam czy może wiedzą coś na ten temat. Może mają więcej informacji.
   - Nie przypominam sobie, żeby twoja rodzina wybitnie interesowała się astronomią - zauważył Raven.
   - Nie, ale potrafimy wyciągnąć wiadomości z odpowiednich ludzi tak jak Malfoyowie.
   - Czasem zastanawiam się, czy nie powinienem się ciebie bardziej bać...
   - Mon ami, nie masz czego. Przyjaciele zawsze są bezpieczni.
   - Chyba, że chodzi o modę...- wtrąciła Nereza.
   - Och, właśnie! - Crow klasnęła w ręce i przyjaciołom od razu zrzedła mina. Scoliari nie powinna była zaczynać tego tematu. W tej jednej chwili nadszedl ich koniec. Widzieli to w oczach francuzeczki. Ten niebezpieczny błysk, ten szalony na pozór niewinny uśmiech... - Słyszeliście już, jaki jest motyw przewodni tegorocznej zabawy Halloweenowej?
   - Niby tak, ale... - Perez został uciszony machnięciem ręki.
   - Popularne bajki i filmy ze świata mugoli - westchnęła z uwielbieniem La Mettrie.
   - Slytherin chyba nie jest zbyt szczęśliwy, czyż nie? - zastanowiła się Krukonka. - W końcu nie przepadają za osobami nie magicznymi.
   - Poniekąd, ale tym razem dyrektor uległ namowom prefektów. Zdajecie sobie sprawę jakie to nam daje możliwości? - piała z zachwytu - Mon Merlin, c'est manifique!
   - Znając życie, pewnie już coś dla nas wymyśliłaś...
   - A jak myślisz? - Crow pochyliła się nad swoją przyjaciółką.
   - Chyba sobie przedłużę pobyt w Skrzydle Szpitalnym...
   - Nerezo, przede mną nie uciekniesz. I tak wykonam na tobie pomiary i wymuszę przymiarkę przynajmniej dziesięciu...
   - Raczej kilkudziesięciu... - mruknął szczurowaty Krukon.
   - Żadna różnica. W każdym razie każde z was przymierzy tyle strojów ile uznam za stosowne, zanim w końcu zdecyduję się, które będą dla nas najlepsze - postanowiła - Nerezo, musisz dojść do siebie jak najszybciej. Moje prace nie mogą stać w miejscu - uniosła dumnie głowę. - Idę napisać do rodziny, zobaczymy się później - pomachała im na do widzenia i podskakując opuściła Skrzydło Szpitalne. Przyjaciele odetchnęli z ulgą dopiero po dłuższej chwili, gdy stukanie pantofelków dziewczyny umilkło w oddali. Po chwili spojrzeli na siebie i wybuchnęli szczerym śmiechem. Crow naprawdę potrafiła być straszna w kwestii przygotowań do wszelakich szkolnych uroczystości....

***

   - Sprawdzian z eliksirów, dwa wypracowania z historii magii... - mamrotała Nereza spoglądając na listę wypisaną na pergaminie. Miała sporo zaległości. Przyjaciele byli jednak na tyle mili, że wszystko zdążyli jej wypisać i udostępnić notatki z zajęć, które ominęła przez swój pobyt w Skrzydle Szpitalnym. - Nie mam pojęcia, kiedy wszystko obrobię...- potarła palcami skronie. - W niektórych przypadkach będę musiała iść na łatwiznę, jeśli chcę wszystko zaliczyć.
   - Twoje stopnie na tym ucierpią.
   - Tak, ale wolę zaliczyć od razu niż z pół roku potem się męczyć z poprawkami... Mam nadzieję, że pozostałe zadania nie sprawią, że ponownie trafię na leczenie. Mam egzaminy w tym roku... Nawet nie zabrałam się za powtarzanie do nich.
   - Ale zbierasz wiedzę do Turnieju. To jedno i to samo.
   - Ha, ha... A co z historią magii?
   - Nie jesteś osłem z tego przedmiotu. Poradzisz sobie - skwitował prefekt krukonów.
   - Akurat co do tego przedmiotu nie byłabym taka pewna... - spojrzała w kierunku drzwi - Wiesz może po co nas ściągnął profesor Tarento? - spytała po dłuższej chwili ciszy. Dwa dni po tym jak została wypisana przez szkolną pielęgniarkę, rodzeństwo dostało informację, że mają bezzwłocznie  pojawić się w jego pokoju.
   - Domyślam się - Dario westchnął cicho - Ty zapewne też - Dziewczyna skinęła głową. Aurora Sinistra. To jedyny powód dla którego oboje mogli tu trafić. W pewnej chwili usłyszeli jak w środku ktoś się porusza. Szuranie krzesła, stukanie przestawianych przedmiotów, kilka szybkich kroków i... Drzwi stanęły otworem.
   - Zapraszam do środka - zachęcił nauczyciel. Pierwsza próg przekroczyła Nereza, a zaraz za nią jej brat. Dziewczyna była już na tyle częstym bywalcem, że pozwoliła sobie bez czekania na pozwolenie zająć jeden ze skórzanych foteli. - Z pewnością zdążyliście się już zorientować, że wasza opiekunka odeszła z tego świata - rozpoczął bez skrępowania. Nim doszedł do biurka, wyciągnął różdżkę i wymamrotał kilka zaklęć, aby być pewnym, że nikt nieproszony nie będzie im przeszkadzał, ani nie podsłucha o tym, o czym będą rozmawiać.
   - Według moich wyliczeń zmarła w ciągu maksymalnie w ciągu ostatnich dwóch tygodni - zauważyła Nereza. Informacja o śmierci pojawiła się kilka dni temu, natomiast był u niej niedługo przed pierwszym zadaniem, a to znacznie zawężało wyznaczenie konkretnej daty. - Dlaczego pan nie poinformuje o tym wszystkich krukonów? - spytała wprost. - To dotyczy się także również ich.
   - Dyrektor nie zachęca do przesadnego nagłaśniania tej informacji - odpowiedział wprost nauczyciel zaklęć. Dziś zdawał się wyglądać dość niechlujnie, jakby ubierał się w pośpiechu i ciężko pracował przez ostatnie kilka dni. Nawet po głosie można było się zorientować, że nie czuje się najlepiej. Oczywiście, jeśli tylko wcześniej miało okazję się poznać pana Tarento. - Mimo to i tak postanowiłem wieczorem przyjść do wieży.
   - To co my tu robimy?
   - Wiem, że twój brat z pewnością ci opowiedział o naszej wcześniejszej wyprawie do Londynu.
   - Nieprawda, on...
   - Nerezo Scoliari, proszę abyś mnie nie okłamywała - zwrócił się do niej zmęczonym głosem. - Obserwowałem was wystarczająco długo, by zrozumieć jak zażyłe więzi was łączą. Nie ma zatem sensu, bym zapraszał do siebie tylko ciebie Dario, skoro i tak za chwilę o wszystkim dowie się twoja siostra.
   - Przepraszam panie profesorze. Wiem, że nie powinienem był nikomu mówić o wyjeździe. Zawiodłem pana zaufanie - przyznał się chłopak. Wiedział, że źle zrobił. Teraz rodzeństwo mogło mieć przez to poważne problemy. W końcu wiedzieli zbyt dużo, a skoro młodzieniec poinformował o wszystkim siostrę, to równie dobrze mógł zdradzić sekret i innym osobom. Z pewnością z takiego obrotu sprawy nauczyciel nie byłby zachwycony.
   - Nie, w porządku - Pomimo napiętej atmosfery, Tarento zdawał się nie być na nich zły. Rodzeństwo spojrzało po sobie. Nie do końca rozumieli jego podejście do całej sprawy.- Jesteście odpowiedzialni i widzę, że żadna z powierzonych wam tajemnic nie wyjdzie poza waszą dwójkę. To bardzo dobrze.
   - Trochę się zgubiłam... - przyznała Nereza. Starała się pojąć czemu to nauczyciel zwrócił uwagę na nich. Poniekąd podał już powody, dla których to im ufał, lecz nie była do końca przekonana.
   - To dlatego, że drążyłem temat Aurory Sinistry, prawda? Gdyby zostawił w spokoju temat wypadku naszej opiekunki, nigdy by się pan do nas nie zwrócił i być może nawet nie zainteresował się tym, co jej się przytrafiło.
   - Masz rację, choć nie do końca. Jej wypadek sam w sobie był niezwykle intrygujący - mężczyzna splótł dłonie i oparł się wygodniej o oparcie fotela - Ministerstwo do tej pory nie jest w stanie określić kto i z jakiego powodu ją zaatakował.
   - Być może zadarła z nieodpowiednimi ludźmi - zasugerowała dziewczyna, a brat poparł jej teorię skinieniem głowy - Może nie świadomie, ale przez przypadek w trakcie swych astronomicznych prac mogła zajść komuś za skórę. Jeśli to byli ludzie pokroju Malfoyów, ciężko będzie znaleźć winnego pośród łapówek i gróźb.
   - Też tak sądzę, lecz ilość niewiadomych nie pozwala mi przestać myśleć o tym przypadku.
   - Pan z pewnością wie więcej niż nam mówi - zaryzykowała stwierdzenie. - Może już nawet zna pan odpowiedź - utkwiła w nim stalowe tęczówki oczu śledząc każdy najmniejszy ruch. Uśmiechnął się przebiegle. Zamknął na chwile oczy, a następnie palcami przeczesał półdługie włosy.
   - Chciałbym, żeby tak było. Niestety, nie jestem wszechwiedzący. Nie znam rozwiązań wszystkich zagadek tego świata - Odpowiedź trochę rozczarowała Nerezę. Spodziewała się usłyszeć coś zupełnie innego. Po namyśle doszła jednak do wniosku, że mężczyzna może nie być z nią do końca szczery.  Zdusiła jednak w sobie póki co te podejrzenia, nie mogąc znaleźć powodu, dla którego miałby to uczynić.
   - Chce pan rozwikłać z nami tą zagadkę, bo jesteśmy godni zaufania.
   - Otóż to, Dario. Do niczego was jednak nie nakłaniam. Jeśli tylko chcecie, możecie odejść i zapomnieć o całej sprawie. Jeśli zaś zostaniecie, poznacie prawdę - przedstawił im możliwości jak mogą postąpić.
   - A co gdy już wszystko wyjaśnimy? Nie mówiąc o tym, co może wydarzyć się w trakcie prowadzenia tego... śledztwa?
    - Gwarantuję, że przez cały czas będziecie bezpieczni i nie narażę was na żadne niebezpieczeństwa - odpowiedział na pytania chłopaka całkiem poważnie i z wyczuwalną powagą w głosie.
   - Chcę wiedzieć, czemu nasza nauczycielka tak bardzo zmieniła się po tym ataku. Chwilami zdawała się przypominać mugola.
   - Skoro mój brat się zdecydował... Nie zostawię go. Poza tym, chodzi o naszą byłą opiekunkę... Wciąż nie mogę uwierzyć, że tak po prostu umarła.
   - To prawda, była tu od niepamiętnych czasów. Uczyła w szkole jeszcze zanim pojawił się słynny Harry Potter - zgodził się nauczyciel. - Dziękuję, że chcecie wziąć w tym udział. Nie każdy uczeń przystałby na ten potencjalnie niebezpieczny i szalony pomysł.
   - Przyznaję, że nie do końca mi się on podoba, ale i ja mam wątpliwości jeśli chodzi o okoliczności śmierci pani Sinistry...
   - Przekonamy się o tym niedługo. Mam umówione spotkanie. Być może rzuci ono trochę światła na sprawę. Poinformuję was, gdy tylko czegoś się dowiem.
   - Byłbym wdzięczny, panie profesorze - poprosił Dario. Młoda Scoliari musiała zgodzić się ze swoimi wcześniejszymi obawami. Jej brat został całkowicie pochłonięty przez to zajście. Szanował ich nauczycielkę i choć nie okazywał wylewnie swoich uczuć, to nie mógł się pogodzić z jej utratą i szukał satysfakcjonującego dla niego rozwiązania. Póki co bezskutecznie. Teraz pojawił się ze swoją propozycją Micheal Tarento. Jak dotąd nauczyciel zdawał się być prawdomówny i godny zaufania. Miała zatem nadzieję, że pod jego opieką Dario nie wplącze się w żadną nieciekawą sytuację. Być może profesor nie pozwoli mu na bezpośrednie szukanie odpowiedzi, a jedynie będzie mu przekazywał zdobyte informacje. Przynajmniej na to liczyła. Co z tego wyjdzie, nie miała pojęcia.
   - Cieszę się, że wróciłaś już do zdrowia po zadaniu - mężczyzna zmienił temat.
   - Powinnam panu podziękować - zreflektowała się dziewczyna. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że wcześniej nie miała okazji w spokoju porozmawiać z opiekunem. - Słyszałam, że to tylko dzięki panu nie rozbiłam się na stadionie. Uratował mi pan życie. Dziękuję - Słowa Scoliari były szczere. O niezwykłym wyczynie profesora dowiedziała się najpierw od Bianci. To ona była przy niej, kiedy w końcu się obudziła. Potem słyszała o całym wydarzeniu jeszcze od jednego z organizatorów i przeczytała krótką wzmiankę na ten temat w gazecie. Nie miała zatem wątpliwości, dzięki komu jeszcze żyła.
   - Nie mógłbym pozwolić, żeby którykolwiek z uczniów ucierpiał - skinął głową - Najważniejsze, że jesteś cała, panno Scoliari. Chciałbym też powiedzieć, że jestem z ciebie dumny.
   - Ze mnie...? Zajmuję ostatnie miejsce. Wydaje mi się, że miałam więcej szczęścia niż rozumu w tym zadaniu - pokręciła z dezaprobatą głową.
   - Byle kto nie dałby rady dotrwać do końca próby. Użyłaś niezwykłych zaklęć podczas swojego podejścia. Jako nauczyciel zaklęć nie mógłbym być bardziej zadowolony z osiągnięć ucznia.
   - Miło mi to słyszeć... - odparła trochę niewyraźnie, ewidentnie speszona nadmiarem pochwał. Była dobra jeśli chodzi o czary, tego nie dało się ukryć. Tym razem jednak zdawała się nie być w pełni szczęśliwa z tego powodu.
   - Zdaje się, że powinniście wracać już do siebie. Z pewnością macie jeszcze sporo pracy - nauczyciel spojrzał na zegarek. Rozmowa dobiegła końca.  Wszystkie ważne szczegóły zostały omówione.
   - Tak... Jeszcze raz dziękuję, za pomoc w trakcie Turnieju - rodzeństwo podniosło się ze swoich miejsc. - I...
   - Dziękujemy za zaufanie jakim nas pan obdarzył. Postaramy się być pomocni jak to tylko możliwe - zapewnił brat. Oboje pożegnali się z nauczycielem i opuścili ten przytulny, pełen niezwykłych broni, gablot i magicznych przedmiotów gabinet. Drzwi zamknęły się w końcu za nimi z cichym skrzypnięciem. Zmęczony opiekun pozostał sam. Niedługo miał poinformować wszystkich krukonów o śmierci ich poprzedniej nauczycielki. Z pewnością chciał sobie jeszcze przemyśleć na spokojnie niektóre kwestie, zanim z nimi porozmawia.
   - Dziwnie się zachowywałaś - prefekt domu zwrócił się do swojej siostry, gdy w milczeniu przechodzili przez jeden z bocznych korytarzy. - Obawiasz się czegoś?
   - Co masz na myśli? - spytała wpatrując się w kamienną podłogę i swoje stopy, licząc każdy kolejny krok. Zapalone pochodnie miękko oświetlały korytarz, a ogień cichutko trzaskał wprowadzając tym samym melancholię do otoczenia.
   - Byłaś jakaś niewyraźna, gdy pan Tarento zaczął cię chwalić.
   - To nic takiego - zapewniła - Wciąż tylko przypominają mi się ostatnie chwile zadania. Byłam przekonana, że już po mnie.
   - Na pewno? Zazwyczaj jesteś dumna ze swoich osiągnięć na polu zaklęć - chłopak drążył temat. Intuicyjnie wyczuwał, że nie wszystko jest w porządku. Jego siostra skrywała obawy, którymi nie chciała podzielić się z innymi. - Szczególnie wodny gejzer i to ostatnie wzbudziło niemały podziw. Nawet Velorun nie był w stanie zaprzeczyć, że był to widowiskowy popis.
    - Tak, jestem z nich dumna... - odparła mechanicznie.  - Oba wyszły wspaniale. Martwiłam się, że pomimo ćwiczeń nie dam rady ich zastosować w tak nagłej sytuacji. Ale udało się - uśmiechnęła się słabo i odwróciła wzrok w kierunku obrazów, na których pasły się krowy, a w oddali przechadzali ludzie z miasteczka. "Szkoda tylko, że to ostatnie nie  było moim dziełem..." dodała w myślach, z wyrzutami sumienia podążając z bratem do krukońskiej wieży.

2 komentarze:

  1. Cześć!
    Odpoczynek na pewno dobrze zrobi Nerezie. Podoba mi się, że zwróciłaś uwagę na kwestię kondycji w zdaniach - akurat w przypadku Harry'ego miało to niewielkie znaczenie, ale to zasługa specyfiki zadań, na które trafił. W przypadku Nerezy z kolei, zwłaszcza po pierwszym, wyczerpującym fizycznie zadaniu, kondycja może okazać się kluczowa.
    Noo, miło mi widzieć, że akcja nie rozgrywa się tylko na polu Turnieju! Mądra Crow, znalazła, co trzeba. Brzmi prawie jak gangsterskie porachunki :p Z Don Sinistrone w roli głównej. Na tym etapie nie mam jeszcze żadnych podejrzeń poza ciekawością w stosunku do teorii, którą promowała nasza nieboszczka. Co to za konstelacja i czemu ktoś mógł zabić, byle informacje na jej temat nie zostały zbyt rozpowszechnione? Ciekawe.
    Wprawdzie teoretycznie fakt, że informacja o śmierci Sinistry nie została rozgłoszona wszem i wobec, wcale nie musi oznaczać, że ktokolwiek chciał ją zataić, ale domyślam się, że skoro Nereza zwęszyłą trop, to musi w tym być spisek ;p
    Zapowiada się ciekawe Halloween! Przynajmniej Nereza może być spokojna, że z taką przyjaciółką, jej przebranie będzie wspaniałe.
    Profesor Tarento jest taki słitaśny... Ale to i tak dziwne, że zachciało mu się szpiegować przy pomocy uczniów. Ciekawe, w czym rodzeństwo Scoliari mogłoby mu pomóc.
    No i jaka końcówka! Bardzo udana. Nie mam pojęcia o co chodzi i kto jeszcze pomógł Nerezie, ale mam nadzieję, że szybko się tego dowiem :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomości na temat gwiazd, a może coś zupełnie innego bardziej skomplikowanego zupełnie nie związane z astronomią? Kto wie, co tak naprawdę kryje się za śmiercią pani Sinistry ;) W każdym razie warto się dowiedzieć, czemu wszyscy nabierają wody w usta i uparcie nie chcą zdradzić szczegółów odnośnie wypadku. A może raczej napaści.
      Nie jestem wielbicielką opisywania wielkich przyjęć, odnoszę wrażenie, że prowadzę je zbyt grzecznie i tracą swą młodzieżową energię. Mimo wszystko podjęłam się wyzwania i mam nadzieję, że choć trochę się spodoba. Zarówno stroje jak i przebieg zabawy :)
      Ha! Jestem dumna z końcówki. Właśnie na to liczyłam, że zaskoczy czytelników. W końcu rzucenie hasła nie jest tak trudne, inna sprawa, że potem będę musiała wyjaśnić jak do tego doszło i użyć racjonalnych argumentów, udowadniających, że można było oszukać zaklęcia tarczy i pilnujących aurorów.
      Hmm... Mam wrażenie, że trochę nieskładnie napisałam poprzednie zdanie... Upsia.

      Biegnę, na ile to możliwe, nadrabiać rozdziały u ciebie. Trzeba korzystać z wolniejszego okresu w pracy~!

      Pozdrawiam!

      Usuń